- Eh...Polacy... - pomyślała
Kątem oka popatrzyła na towarzysza, czy ten jej się nie przypatruje, jednak najwyraźniej musiała trafić na moment kiedy akurat tego nie robił. Chyba, że nie robił tego wcale. O dziwo można by rzec, że w parku byli sami- co jakiś czas przechadzały się rodziny, starsi z psami czy fanatycy rowerów, jednak nie było ich na tyle dużo by jakkolwiek odczuć towarzystwo osób trzecich. Z oddali stał wózek z parasolką, a przed nim plastikowy lód. Nie trudno zgadnąć co tam można nabyć.
- Muszę zapytać o orzechy dla wiewiórek- powiedziała do siebie.
Z jednej strony uważała, że nieufna postawa chłopaka jest bardzo rozsądna biorąc pod uwagę okoliczności w jakich oboje się znaleźli. Szkoła zabójców zobowiązuje. Mimo wszystko samo to, że ktoś mógł pomyśleć że Collette kłamie, czy wymyśla sprawiło, że poczuła się urażona. Przecież nawet zużyła swój papierek wskaźnikówy by poprzeć swoją rację! Wszystko na nic. Włożyła rękę do kieszeni i wyciągnęła paczkę mentosów, by po chwili wsadzić dwa do dzioba. Jakim trzeba być zwyrolem by miętowe mentosy brać pojedynczo.
- Chcesz też Masamune, czy znów się boisz, że cię otruję? - powiedziała cały czas patrząc na biegające wiewiórki. Cisza jes dobra, tylko jak kogoś mordujesz lub śpisz. W przeciwnym razie całkiem ssie.
OK i co dalej? przeszło przez jego głowę. Jednak potrzebował jeszcze trochę doświadczenia w przebywaniu z innymi zabójcami. Takimi, którzy nie byli jego rodzicami, których naturalnie nie potrafił podejrzewać, by byli dla niego zagrożeniem. I jak tylko sobie przypominał o tej naiwności, której nijak nie był w stanie się wyzbyć, przeklinał się w duchu.
Chyba nawet powinien zacząć zazdrościć swojej towarzyszce, że ta zdawała się lepiej reagować na obecność potencjalnego zagrożenia. Być może z niedoboru nieufności, albo zmieszania jej sporej ilości z cwanym planowaniem.
Chciał się głośno zaśmiać, ale zdusił to w sobie. Nie mógł zbyt często wybuchać śmiechem, bo jeszcze jego nowa znajoma zacznie dziwnie o nim myśleć. Dziwniej, niż dotychczas.
- A czyja to wina, że mogę mieć takie obawy? - zapytał z rozbawieniem w głosie - Teraz to nie będzie miało na mnie takiego efektu, ale dam Ci radę. Jak komuś innemu jeszcze zdradzisz, w czym się specjalizujesz, to krótko po tym dodaj, że tylko żartowałaś. Zmieszanie tego kogoś powinno być dość zabawne.
Na Masamune taka zagrywka by teraz nie podziałała właśnie dlatego, że nie do końca wierzył, żeby Collette była trucicielką. Wciąż podawał w wątpliwość praktycznie każdą informację, jaką mu zaserwowała. Nie było jednak wątpliwości, że wspomnianą specjalizację uważał teraz za najbardziej prawdopodobną, zważywszy na specyficzne zachowanie dziewczyny w barze.
- I tak podziękuję. - Wzruszył ramionami - Odbierz to jak chcesz. Tłumaczenie, że rzeczywiście nie mam ochoty, tylko chyba bardziej Cię przekona, że to nie o to jednak chodzi. Nawet jeśli to prawda.
A nią była. Czarnowłosy powinien jeszcze tylko zażartować, jakoby jego rozmówczyni sugerowała, że miał nieświeży oddech. Jakoś jednak spasował.
- Dobrotliwy Shogun zaszczyci Cię też małym bonusem - odrzekł nagle.
Akahoshi doszedł do wniosku, że jednak małe zwierzenie nie powinno wyjść mu na złe. Tym bardziej, że te może być odebrane jako dezinformacja. Powinno też pomóc w przełamaniu kolejnych lodów.
- Jeżeli kiedykolwiek przyszłoby mi do głowy Cię...w sumie to kogokolwiek, zwolnić z egzystencjonalnych obowiązków, to będziecie o tym wiedzieć dostatecznie wcześniej. I to od was będzie zależeć, co z tym zrobicie.
Nie chciał wchodzić w szczegóły swoich metod i zasad zabijania. Ważne, że w ogóle się nimi podzielił, nawet jeśli szczątkowo. I choć było to jak najbardziej szczere, to nie mógł tego po prostu za chwilę spróbować nie popsuć.
- Żartuję? - dodał z szerokim uśmiechem na ustach, puszczając Collette oczko.
|
|