Siedziała i rozmyślała. Głównie o wykonanym dnia wczorajszego zabiegu lobotomii, po którym delikwent - niestety - czuł się dobrze, a po operacji polegającej na wbiciu żelaznego pręta w mózg wykazywał więcej pozytywnych cech, co niemało zdziwiło naszą pannę Stirling. Zazwyczaj tak nie było. Zazwyczaj było inaczej. Zupełnie inaczej.
Ale nie ma co rozpaczać nad rozlanym mlekiem. Ach niech tam se żyje, próbowała sobie wpoić to zdanie, by szybko zapomnieć o tym incydencie. A raczej - o jego skutkach. W sumie, to nie aż tak bardzo istotne. Teraz powinna skupić się na tym, co jest tu i teraz. Otrzepała powierzchownie z kurzu swe nieskazitelnie czyste, różowe wdzianko, westchnęła głęboko i usadowiła się na zajętym przez niej siedzisku wygodniej, niż to było jeszcze przed chwilą.
Nie pamiętała już okoliczności, w jakich ją poznała. Ją, znaczy się pewną dziewoję, z którą umówiła się w tejże restauracji. Poza tym należałoby dodać, iż wcale tak dobrze jej nie znała. Jednak teraz będzie miała sposobność, by poznać ją bliżej. Chociaż podświadomie nasza różowa panieneczka już układała w głowie (bez wiedzy jej samej, trochę to poplątane, ale cóż poradzić) plan, niecny pomysł, gdzie umieszcza taką delikwentkę na kozetce, ubranej uprzednio w sterylny papier, któy gniótłby się przy każdym, nawet niepozornym ruchu jej "ofiary", i zapina jej kończyny pasami. A potem... cóż, chyba każdy może sobie wyobrazić, co będzie dalej, nieprawdaż? Zwłaszcza, jeśli zna się choć trochę Ewangelinę Stirling. Lobotomia. elektrowstrząsy. Obcinanie palców kończyn. Czego więcej trzeba? Ona już po prostu taka była.
Całe szczęście, iż zakładanie mentalnych masek miała we krwi. Dzięki temu jej koleżanka pewnie nie pozna się na jej prawdziwych, niecnych zamiarach.
Chociaż, wszystko może się zdarzyć.
W końcu dotarła na miejsce. Restauracja wyglądała niezwykle elegancko i czysto, przyzwyczajona to pubów i barów wszelkiej maści było to zupełnie coś oderwane od rzeczywistości, aż się skrzywiła. Pewnie nawet nie robili porządnych drinków w takim lokum, jednakże na pewno mieli wystarczającą ilość składników. Pozostawało tylko przekonać kelnera żeby dał jej co potrzeba, co nie powinno być w zasadzie specjalnie trudne. Zobaczyła na różowo ubraną dziewczynę i udała się do jej stolika po czym usiadła.
- Cześć piękna. To miejsce kompletnie do mnie nie pasuje, ale myślę że możemy na to coś poradzić. Ty zamów coś do jedzenia, wszystko jedno co, ja zajmę się naszym napitkiem, nie ufam tutejszym drinkom więc zamierzam zrobić drinki sama. KELNER! - Zachowywała się trochę władczo, ale skoro ona namówiła ją do przyjścia tutaj to lepiej żeby się dostosowała również do jej potrzeb. W oka mgnieniu zjawił się kelner który był młodym chłopakiem z całkiem niezłą posturą, gdyby nie Ewangelina to pewnie nawet by się za niego wzięła, ale teraz zamierzała po prostu dostać to co chce.
- Mmm, cóż za przystojny kelner nam się trafił. No, no, mogłabym cię schrupać, ale jak widzisz jestem tutaj z koleżanką. Czy byłbyś tak miły i wziął od koleżanki zamówienie na jedzenie, a jeśli chodzi o coś do picia to potrzebuje byś mi przyniósł shaker, cytryne, truskawki, wódkę, rum, grejfruta, limonkę.... - Wymieniała tak przez chwilę różne składniki potrzebne to robienia drinków. Z alkoholi zamówiła jedynie wódkę, rum i tequile gdyż nie miała zamiaru wydawać na to nie wiadomo ile. Mimo wszystko z miejsca dała barmanowi dała dwie stówy które zarobiła stojąc na barach, po czym zwróciła się do towarzyszki.
- Wiem że tak trochę niespodziewanie, ale uwierz mi, jak spróbujesz moich drinków to sama uznasz że było warto. Jeszcze nmie spotkałam nikogo kto by narzekał na moje drinki. A trochę ich już w życiu zrobiłam. W każdym razie. Przyszłam tutaj, bo takiej słodkiej dziewczynie jak ty nie sposób odmówić, ale dlaczego chciałaś się spotkać akurat tu? - Puściła jej zalotnie oczko. Zdecydowanie nadawała się na małe co nieco, a jak będzie zbyt oporna to zawsze miała przygotowany afrodyzjak. Lub inne składniki które pomogą jej osiągnąć cel. Tym bardziej że nie wiedziała, czego się może po dziewczynie spodziewać.
W sumie, nie czekała aż tak bardzo długo. Nie narzekała, że zjawiła się tu jako pierwsza. Siedząc przez jakiś czas samotnie, miała okazję na szczyptę refleksji, by oddać się jej całkowicie. Podobnie było z jej sadyzmem. Ewangelina to Ewangelina. Albo Ewa, jak kto woli. Z pozoru słodka i niewinna, a w środku cieszy się z cierpienia innych.
Bądźmy szczerzy. Specjalizowała się na krzywdach cielesnych, nie psychicznych. Nie można przecież być dobrym we wszystkim, co nie?
Zszokowało ją to, jak została na samym starcie nazwana, gdy tylko koleżanka, z którą się tu umówiła zajęła miejsce przy tym samym stoliku. Jak ją ochrzciła? Hę? Piękna? Przez ów komplement Ewangelina aż spaliła buraka, chociaż w środku... no dobra. We wnętrzu czuła się bardzo podobnie.
Uznała finalnie, że nie skomentuje tego w żaden ze sposobów. Tak będzie chyba najlepiej, pomyślała.
-Nie jestem głodna – odparła machinalnie, co początkowo prawdą nie było, ale ta nieprawda szybko przeistoczyła się w drugą skrajność. Dość długo nad tym rozmyślała, aż w końcu zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy zorientowała się, iż jej aktualna towarzyszka ma zamiar zrobić im drinki... samodzielnie. Dokładnie tak, co bardzo zaciekawiło różową panienkę. Nawet nie zareagowała. Jednak wiedziała, że musi przerwać swe milczenie, gdyż zadano jej pytanie. Postanowiła nie odpowiadać wprost, ot, by było ciekawiej.
-A czy są jakieś konkretne słowa, które chcesz usłyszeć teraz z moich ust? – zamrugała zalotnie. Nie wiedziała dlaczego, ale coś czuła iż te słowa spodobają się koleżance. Zaiste, Ewa była mistrzynią w zakładaniu mentalnych masek.
Ciekawe, co będzie dalej.
- Dobra kelner, walić żarcie teraz, może później. Ale przynieś mi mój zestaw do drinków byczku, bo tego nie odpuszczę. - Spojrzała się na Ewangeline podejrzliwie i już chciała coś powiedzieć kiedy usłyszała totalnie irracjonalne na ten moment pytanie. Czy są słowa które MISAKO chce usłyszeć? Że kurwa co? Przecież to Ewangelina ją tutaj zaprosiła a teraz pyta o to? Albo dziewczyna nie miała piątek klepki albo się z niej nabijała albo coś z nią było nie tak, pomijając brak piątej klepki.
- Czy ty siebie słyszysz w ogóle? Zapraszasz mnie tutaj, a teraz mówisz że nie jesteś głodna, ale to już bym pominęła, gdyby nie to durne pytanie. O co ci kurwa chodzi z tym czy ja chcę coś od Ciebie usłyszeć? Skoro mnie tu zaprosiłaś to sama powinnaś mieć mi coś do powiedzenia. W co ty grasz? - Była poirytowana i miała złe przeczucia. Bo przecież to nie mogło być normalne. Uważnie przyglądała się swojej towarzyszce, nie wiedząc co ta mogła mieć teraz w głowie. Dla Misako cała ta sytuacja stała się właśnie bardzo napięta i już była gotowa powiedzieć kelnerowi żeby nie przynosił jej niczego. Postanowiła jednak tego nie robić, zamierzała poczekać jak sytuacja dalej się rozwinie. Starała się jak najbardziej skoncentrować na własnym otoczeniu, a w szczególności dziewczynie która siedziała przed nią.
No dobra. Dało.
Taka mała kłótnia sprawiła, że była tym niemało podekscytowana. Ją to po prostu... rajcowało? Czy można to tak nazwać? Ale nie, nie da tego po sobie poznać. Za żadne skarby świata.
Wbiła w nią swe różowe spojrzenie, mając nadzieję, że nie wygląda zbyt prowokująco. No dobra. Mogła tak właśnie wyglądać, dlatego, żeby nieco wygładzić zaistniałą sytuację, westchnęła głęboko, a następnie oparła łokcie na blacie stolika, po to, by złożyć brodę na splecionych dłoniach. Ale nie oderwała od niej swego wzroku. Jeśli chodzi o bitwę na spojrzenia, Ewangelina mogłaby spokojnie brać udział w olimpiadzie na taką konkurencję, i na pewno co najmniej by się dostała do finału.
-Po pierwsze – zaczęła ostrożnie – poluzuj gorset. Emocjonujesz się jak mrówka, która dostała okresu. Czy słyszałaś kiedykolwiek o czymś takim, że człowiek może w jednej sekundzie przestać być głodnym? No to oświecam Cię, że ja jestem właśnie w takiej sytuacji. – chwila wahania – Ale nie jestem pewna czy to pojmiesz... – od razu pożałowała tych ostatnich słów. Przecież skoro chciała zwabić tę potencjalną ofiarę niczym pająk (a pająki to dla niej istnie urocze stworzonka, zwłaszcza te wielkie i włochate), by się trochę nad nią poznęcać, powinna być jak najbardziej uprzejma. Ale skoro ta kobitka była aż tak rozemocjonowana, nie dało się być do końca spokojnym i uprzejmym. Fioletowo włosa, no cóż, sama tego chciała.
-Nie wiem, czego się doszukałaś w moim pytaniu. Wiesz, istnieje coś takiego jak pytanie retoryczne. Mówi ci to coś? – uśmiechnęła się tym swoim typowym wykrzywieniem warg, a czy jej aktualna towarzyszka pozna się na tym, iż jest on po prostu... kłamliwy? Czy to dobre określenie?
Przestała pochylać się nad blatem, zupełnie zmieniając pozycję. Teraz oparła się o oparcie zajmowanego przez nią siedziska, a ręce założyła na piersi. Czekała na jej ewentualną reakcję. Nie, nie ewentualną. No bo, chcąc czy nie chcąc, i tak jakkolwiek zareagować musiała, i nie było na to żadnej rady.
Była bardzo ciekawa, jakim torem pójdzie ta dyskusja.
O ile takie wyzywanie drugiej osoby można nazwać dyskusją...
- Nie noszę gorsetu dla twojej informacji i zanim zechcesz zapytać. Nie, nie mam zbyt ciasnego stanika. - Ale zaraz chętnie zrobię twoje gardło za ciasne - Dodała w myślach, po czym kontynuowała. - W dupie z tym jedzeniem, nie chcesz jeść twoja sprawa, nic do tego nie mam. Tym bardziej że nie wyjawiłaś mi w jakim celu mnie tu ściągnęłaś. Nie mówiąc o tym co ty sobie kurwa wyobrażasz mówiąc do mnie że nie wiesz czy to pojmę, bo w chwili obecnej z pojmowaniem to raczej ty masz problemy. - W głowie tak naprawdę miała jej o wiele więcej do powiedzenia, ale postanowiła jeszcze się pohamować, właściwie tylko po ty by zaraz ryknąć śmiechem na odpowiedź że "istnieje coś takiego jak pytanie retoryczne". Wiedziała oczywiście czym takie pytanie jest, ale pytanie zadane przez Ewangeline nijak nie kwalifikowało się do takowego.
- Tak się składa że wiem czym jest pytanie retoryczne. Natomiast ty najwyraźniej nie masz pojęcia o czym mówisz bo zadane przez Ciebie pytanie nie kwalifikuje się jako retoryczne. Zapraszam zajrzeć do encyklopedii zanim zaczniesz rzucać określeniami których nie znasz. - Była już naprawdę poirytowana i kończyła jej się cierpliwość. Na ratunek przyszedł kelner z jej zestawem do drinków. Od razu zabrała się za miksowanie, ostatecznie postawiła na stosunkowo prosty drink na bazie rumu z ananasem i sokiem z limonki. Przez chwilę przeszła jej nawet myśl czy może nie dosypać czegoś do drinka dziewczyny ale zrezygnowała z tego pomysłu. Przynajmniej tym razem. Nalała po prostu dwa kieliszki dodając kawałek ananasa na brzeg obu kieliszków. Podała drinka dziewczynie, po czym opróżniła swój jednym haustem. Potrzebowała się napić, mimo że miała dobrą odporność na alkohol to nawet mimo tego nawet jeden kieliszek potrafił zdziałać cuda i zmienić nieco samopoczucie.
|
|