Wisienką na torcie była laska sprawdzająca temperaturę krwi paluchem. Dobrze, że wybrała krew, a nie zwłoki, bo biedna Hisayo miałaby pośmiertną traumę, pewnie jak cała reszta stołówki, która nie zdążyłaby odwrócić wzroku.
Zgarnął od Ryozo banknoty, szybko ustalając, że za taką ilość mógłby sobie życie na nowo ułożyć, a nie kawę kupić. Nie ruszył jednak do automatu, chowając pieniądze do kieszeni spodni. Prawie wszyscy angażowali się w sprawę trupa, on przyjął zupełnie inną praktykę - nie wpierdalać się i czekać na rozwój wydarzeń, zwłaszcza na pojawienie się kogokolwiek z kadry.
Z oczywistych względów wśród rozlegających się dookoła rozmów wyłapał tylko wzmiankę o policji. Komuś się chyba ta akademia pomyliła z bananowym liceum. Nie skomentował tego jednak, od razu rejestrując opinię o kadrze, która miałaby skrócić gapiów o głowę jeżeli sami nie odnajdą winnego.
Jirō nie wierzył w coś takiego, widocznie jeszcze pokładając jakieś nadzieje w tej instytucji. Wizja szkoły, którą prowadziłaby wyłącznie banda niepanujących nad sobą osób, którzy sami nie potrafią znaleźć mordercy, samemu nimi będąc średnio pasowała do tego, co opowiadano mu o tym miejscu. Chyba że ta cała elitarność faktycznie nie polegała na nauce i wyłonieniu najlepszych z najlepszych tylko zwykłym szczęściu, by przetrwać ataki szału nauczycieli.
Ze zrezygnowaniem posadził zad na jednym z krzeseł, opierając się łokciem o najbliższy stolik i podpierając policzek zaciśniętą pięścią. Kto wie, może Pani Termometr faktycznie namówi kogoś na odcinanie trupa spod sufitu? Nie mógłby przegapić tej katastrofy.
— Nie musisz sobie ubliżać z mojego powodu — odparł tylko (bo — jakby nie patrzeć — w aktualnym stanie rzeczy i ona do nich należała) i chociaż słowa te były swego rodzaju przekąsem, wypowiedział je bez cienia irytacji. Nie mógł powiedzieć, by był zadowolony z postępowania chłopaka, ale nie brał tego do siebie bardziej, niż go to obchodziło.
Gdy ta zwróciła uwagę na jakiegoś spacerującego po korytarzu mężczyznę, zwrócił wzrok w jego stronę i spokojnym krokiem podążył za Ramirez. Stanął obok niej, słuchając, jak próbuje coś z siebie wydusić, cokolwiek, co dałoby mu znać o panującej w akademii sytuacji, ale emocje widocznie musiały wziąć górę.
— Ktoś zabił kucharkę. Ciało wisi na stołówce — powiedział (chociaż słowo zamordował bardziej pasowałoby do okoliczności), zaraz po tym starając się wyłapać po mężczyźnie jakąkolwiek reakcję, która wskazywałaby na to, że szkoła ponownie postanowiła podzielić się z nimi swoim specyficznym poczuciem humoru — krótko po tym już jednak ruszył z powrotem w stronę stołówki.
Jak myślisz, co się stało?
Zerknął na nią, wcześniej przyglądając się drugiej kucharce, która podczas ich nieobecności musiała dołączyć do towarzystwa. Sam niezbyt kwapił się do tego, aby przyłączyć się do badania sprawy; bardziej obchodziło go to, by nie skończyć tak samo jak wisząca pod sufitem kobieta.
— Wątpię, żeby zabili pracownika dla zwykłej zabawy. Chyba że zrobiła coś, czego zrobić nie powinna, a widowisko to miało być dla nas przestrogą — odparł i zdjął z koszuli zagubiony pyłek. Nie mógł powiedzieć, by nie był przyzwyczajony do publicznych egzekucji. — Jeśli szkoła rzeczywiście jest na tyle dobrze strzeżona, aby nie wpuszczać osób z zewnątrz... — Tutaj się zatrzymał, gdy zauważył na swoim rękawie plamę krwi, zdobytą zapewne podczas wycierania rąk Leama. — ...To i tak mamy wystarczająco duże grono osób, które można by podejrzewać o branie w tym udziału. — W skrócie: nie zamierzał bawić się w zgadywanie. — Na razie raczej nie powinniśmy się rozchodzić, o ile nie zdecydują inaczej. — I nie miał tu na myśli tylko samego bezpieczeństwa, ale i możliwość, że rzeczywiście zaczną podejrzewać wszystkich z osobna. Odejście stąd, kiedy każdy obecny na stołówce stał się automatycznie zamieszany w morderstwo, raczej nie zostałoby zbyt dobrze odebrane.
Przyjrzał się kobiecie raz jeszcze. Chociaż nie wiedział, jak dokładnie się czuła, coś dalej musiało być na rzeczy.
— Może poczujesz się lepiej, jeśli napijesz się wody.
Bla. Blabla. Blabla. Czekaj, co? Dobrze usłyszałem? O-Odpowiedzialność zbiorowa? Tego bym nie chciał. Z jednej strony wypadałoby coś zacząć robić, ale z drugiej… Gdzie kucharek sześć, heh, heheh… Może chociaż zajmę się tą kucharką, jak ten w okularach zasugerował? Ale ona zaczęła nam już grozić… Co, jeśli ma gdzieś nóż schowany? Albo dosypie mi czegoś jutro do obiadu? Wolałbym nie być blisko niej. Co robić, co robić…
Pyk. Pyk tyk. O nie, Panda mnie zauważył. To nie tak, że go nie lubiłem, wręcz przeciwnie! Bardzo lubiłem. Po prostu nie miałem żelek i wiedziałem, że będzie zawiedziony z tego powodu. – Nie… Myślałem, że ty może coś masz… – rzuciłem smutnym głosem. – Nie masz może czegoś schowanego na czarną godzinę? W jakiejś kieszeni? Pod czapką? Albo może w skarpetkach? Skarpetkowych żelek bym w sumie nie chciał… – nie ukrywam, nie mogłem się doczekać, aż ta cała sprawa się wyjaśni i zakończy. Im szybciej wszystko zostanie tu ogarnięte, tym szybciej zjem sobie bezstresowe śniadanko. Z Pandą. Panda przecież też był głodny, Panda też zasłużył na bezstresowe śniadanko. I na deser też. Żelkowy deser.
Wzdrygnąłem się lekko, kiedy usłyszałem wywód jednej z dziewczyn, który dotyczył… mnie? Prawdę mówiąc, to mało tu słuchałem innych. Wyłapywałem jedynie co piąte słowo. Z wyjątkami. Co trzecie u tego z okularami, bo wydawał się w miarę sensownie gadać, no i trochę zacząłem przysłuchiwać się tamtej dziewczynie, która chyba do mnie gadała. Obróciłem się w jej stronę, ale wyglądało na to, że… pouczała kogoś innego? Ale to brzmiało, jakby chodziło o mnie! Może jestem następny? Razem z Pandą? – Psst, myślisz, że na nas ona też będzie tak krzyczeć? Wydaje się groźna… Może powinniśmy… e… Chociaż udawać? Że coś robimy. Na przykład… e… Patrzeć się na ciało i potakiwać, jakbyśmy nad czymś myśleli? Ale wolałbym tyle nie patrzeć na trupa… Może… e… e… e… – cały czas szeptałem mu do ucha. Czy takie tajne rozmowy będą podejrzane dla innych? Oby nie. Nie chciałem być podejrzanym. Nie tylko nie umiałbym się wybronić, ale zacząłbym gadać takie bzdety, że nawet ja uwierzyłbym w to, że jestem winowajcą.
- Ech, skoro muszę... Nie chcę się w to mieszać, ale pomogę ci. - Odpowiedziała zrezygnowana. Poszła sprawdzać czy okna są szczelnie pozamykane. Miała nadzieje znaleźć jakieś otwarte, ot zabójca zwiał przez okno teraz go sobie szukajcie, poszła by na miasto coś zjeść albo wróciła do pokoju i poszła spać dalej, choć z drugiej strony to właśnie przez tego typa tu była i przez tą osobę to wszystko i jak sama wspomniała chętnie by użyła swoich trucizn jako narzędzia tortur ale zmęczenie i głód skutecznie odbierały jej chęci żeby się przyczyniać do złapania winowajcy. Tym bardziej że dookoła były osoby które chciały się bawić w detektywów. Misako mogłaby ten czas spędzić na jedzeniu albo wymyślaniu nowych trucizn czy drinków.
- No dobra, rzecz pierwsza. Kto do kurwy nędzy palił tutaj, wyraźnie mogę wyczuć że było tutaj palone, a to jest zakazane, po to kurwa są palarnie. Więc gadać który to, chyba że wszyscy chcecie odczuć konsekwencje. - Wiedział że nietrudno będzie dostać odpowiedź, nawet jeśli odpowiedzialny będzie chciał się ukryć ze swoim przewinieniem to byli tutaj tacy co nie dadzą się ukarać za przewinienie potencjalnego rywala.
- Zdajecie sobie sprawę z tego że zabawa krwią ofiary ściąga na was podejrzenia? Imbecyle. Jak skończycie tą akademie, pójdziecie kogoś zabić, potem będziecie bawić się krwią ofiary gwarantuje że w niedługim czasie pójdziecie siedzieć. Pod warunkiem że w ogóle dożyjecie wyjścia z tej akademii. - Miał nerwy, te szczeniaki w niczym tak naprawdę nie pomagały w tym momencie bo albo zadeptywały ślady albo ściągali na siebie podejrzenia przez co zakres tego kto mógł to zrobić się tylko poszerzał zamiast kurczyć. No i jeszcze ta dziewczyna co sobie frywolnie chodzi po kuchni, do której tylko personel ma dostęp. Zwrócił się do Collete.
- A ty możesz mi powiedzieć czego tam szukałaś? Kto ci w ogóle pozwolił tam wchodzić? A może sama zabiłaś kucharkę i próbowałaś zatrzeć własne ślady i udawać że to nie ty? Jak dla mnie już jesteś podejrzana. - Scenariusz mało prawdopodobny ale to mają być przyszli zabójcy a jak na razie większość z nich ściąga na siebie podejrzenia, czego w tym fachu powinno się unikać.
- A wy tam przy oknach co majstrujecie? Próbujecie otworzyć okna okna żeby potem zwalić że ktoś uciekł oknem? Nie mądrze. Lekcja numer jeden. Jesteście na zleceniu i znajdujecie trupa, niezależnie czy to wasz cel jest tym trupem czy osoba postronna. Podstawą jest by unikać wszelkich podejrzeń w waszą stronę, więc wycofujecie się albo albo wtapiacie w otoczenie. Cholernie upierdliwa zgraja. Nie sądził by ktokolwiek z nich był winny. Patrząc na trupa ktoś wiedział co robi, nie zamierzał jednak tego im mówić. Zamierzał ich trochę nastraszyć i przy okazji wykorzystać ich pomoc.
- A teraz do rzeczy. Kto nie chce tu być, może wyjść. Droga wolna. Ci co chcą zostać niech się połączą w grupy. Ktoś musi zabrać żywą kucharkę do pielęgniarki zanim ta nam tu zaraz na zawał zejdzie. Ktoś musi sprawdzić tą kuchnie do której ktoś wściubiał nos. Potrzebuję też kogoś kto zdejmie tego trupa z góry. To nie gwiazdka żeby bombki wieszać. Ahh no i potrzebuje kogoś kto zejdzie do ukrytej piwnicy o, tutaj. Podszedł do narożnika stołówki z którego zazwyczaj nikt nie korzystał, nie było tam stolików ani krzeseł, no i było daleko od miejsca w którym były wydawane posiłki. Wyciągnął luźny kafelek pod którym znajdowała się rączka. Chwycił ją i pociągnął do góry wraz z jak się okazało klapą podłogową. - Mało kto wie o tej sekretnej piwnicy ale jeżeli nie był to nikt z was to sprawca mógł się tam ukryć. Tylko musicie użyć latarki bo światła nie ma tam na dole. - Podszedł na koniec do Collete. - A ty... Tobie dalej nie ufam więc ty masz karnego jeżyka, siadasz tu na tym o to krzesełku i siedzisz tu dopóki nie powiem że ma być inaczej.
MG
Wszystkie okna które zostały sprawdzone okazały się być zamknięte, co oznacza że sprawca nie mógł uciec przez okno.
Teraz musicie się zdecydować kto gdzie idzie. Ciemna piwnica, kuchnia w której są ślady szamotaniny, a może pomożecie z kucharką tą żywą lub martwą. Oczywiście każdy ma również możliwość wyjścia jeśli taka jego wola.
Kolejka bez znaczenia. Kolejkę określę jak się wszyscy dobiorą do odpowiednich przydziałów. Ciao.
Boże. Praca w grupach?! No nie. Jeszcze tego brakowało. Ściąganie kucharki? Leam ma 160 cm. Kurwa no nie. Wyjście również odpadało. Wyszedłby na tchórza. Żywa kucharka to też nuda, tak damo jak zwiedzanie kuchni. Ale! Oczy mu się zaświeciły niczym bombki na choince, gdy nauczyciel ukazał klapę od ukrytych drzwi do piwnicy. To jest to. Podniósł łapę do góry, podskakując z uśmiechem. - My zajmiemy się piwnicą! – pociągnął za rękaw Arsene. W zasadzie zgłosił go również i nawet nie zapytał go o to, ale nadal skakał z radości. Chuj, że ciemno tam ważne, że coś ciekawego. Chciał tego. Już podpowiedział mu nauczyciel, że ta szkoła może mieć dużo takich tajnych przejść, a to oznaczało myszkowanie. Hihi.
Wyglądało na to, że bardziej przejęty był tym, że dym z papierosa mógłby uruchomić jakieś zraszacze i tym, że uczniowie nie postępują podręcznikowo w takiej sytuacji niż samym faktem znajdujących się tu zwłok.
– Ja tutaj paliłem – rzucił krótko, niemal automatycznie i beznamiętnie.
Decyzja została podjęta w ułamku sekundy, bez zerknięcia na prawdziwego winowajcę. Nauczony doświadczeniem wiedział, że rzucanie porozumiewawczymi spojrzeniami jest czymś, co zwykle działa na niekorzyść kłamiących. Nie chciał zresztą, by sam zdążył się przyznać albo, by ktokolwiek inny go wskazał.
Wyprostował się, przestając opierać się ze znudzeniem o stolik, nadal wlepiając spojrzenie w nauczyciela. Całość coraz bardziej przypominała jakieś poranne ćwiczenia i zadania do wykonania. W innej sytuacji najpewniej by się ucieszył, ale im dłużej trwała gadanina, tym bardziej miał wrażenie, że podzieli los blondynki na karnym jeżyku i przepadnie mu jakikolwiek udział w tym przedsięwzięciu.
Nie wychylał się więc z wyborem swojej drużyny. Czekał cierpliwie na dalsze polecenia i swoją część kary.
Był gotów się przyznać, był uczciwym człowiekiem, a jego poczucie odpowiedzialności nie pozwalało mu na zrobienie czegoś przeciwnego. Jednak w momencie, gdy usłyszał jak jego przyjaciel przyjmuje winę na siebie zerknął na niego katem oka nie ruszając się z miejsca.
Co Ty robisz, Hasegawa?...
Nie musiał się za niego przyznawać do palenia papierosów. Karą mogło być dosłownie wszystko, od czegoś delikatnego, po tortury. To, że Jirō był gotów się poświecić za niego sprawiało, że Hideo czuł w środku jednocześnie szczęście z posiadania takiego przyjaciela, ale jednocześnie gniew. Oboje byli wobec siebie lojalni i gdyby Hasegwa był tym, który złamał regulamin samemu by stanął w jego obronie, więc poniekąd rozumiał czemu to zrobił. Jednak gotował się w środku, bo mężczyzna nawet na niego nie spojrzał. Posiadanie osoby, która stanęłaby za Tobą murem jest rzadkim zjawiskiem. Rzadkim, ale nadal spotykanym. Dlatego Ryozo tak bardzo uwielbiał tego człowieka, mógł na nim polegać.
Już zaczął się o niego martwić i zastanawiać jak mu się za to odwdzięczy. Nie był do końca pewien co mogłoby mu to wszystko wynagrodzić. Nie dość, że facet go odnalazł to teraz jeszcze rzucał się do paszczy lwa za niego.
Zrezygnowany pokręcił głową opierając się tyłkiem o najbliższy stolik.
— Ściąganie teraz trupa nie jest najlepszym pomysłem. Nie, gdy nie zostały sprawdzone ślady znajdujące się na denatce. Jeśli zaczniecie ją ściągać stracicie połowę informacji.
Powiedział w stronę nauczyciela wpatrując się w niego z politowaniem. Może nie miał znajomości z procedur dotyczących analizy miejsca zbrodni, ale przecież ledwo przyszedł i obrzucił jedynie zmarłą denatkę jednym, dwoma spojrzeniami. Czy jemu to wystarczało, żeby dowiedzieć się jak została zamordowana? Czy najpierw ją powieszono, a potem zadano rany cięte? Był ciekaw tego, co zdążył wywnioskować przez ten czas, bo samemu przyglądał się kobiecie kilka długich chwil - głównie przyglądał się każdemu cięciu i temu co mogło znaleźć się pod paznokciami. Obrzucił też wcześniej spojrzeniem twarz, próbując wyczytać z niej, czy została otruta. Jednak na razie nie miał nic do powiedzenia. Ciężko mu było coś więcej wywnioskować, a skoro przyszła osoba z kadry nauczycielskiej uznał, że nie będzie się więcej w to wpychać. Zwłaszcza że pierwsze co chciał zrobić to ściągnąć denatkę. Nierozsądne.
Komentarz dotyczący podzielenia się na grupy puścił mimo uszu. Już ktoś rzucał się na ukryte pod podłogą tunele. Zerknął na ochotnika i przejechał dłonią po twarzy. Najpierw dziecko taplało się we krwi, a teraz będzie szukało tajnego pokoju BDSM. Chyba wolał nie przyłączać się do tej grupki, nawet jeśli należał do niej jego współlokator. Nie odzywając się już podniósł podbródek wbijając na nowo przeszywające spojrzenie w członka kadry.
Smutnymi oczami patrzyła na Ilseonga, gdy ten odpowiadał na jej pytanie. Martwiła ją ta sytuacja. Czy ich bezpieczeństwo było zagrożone jeszcze bardziej, niż myślała? Poczuła także ścisk w żołądku, znów nie będąc pewną, czy to przez głód, kaca czy stres. Podciągnęła nogi pod brodę, ramionami otaczając swój brzuch. Odetchnęła głęboko parę razy.
Chociaż już czuła się złamana, wciąż słuchała nauczyciela. Gdy wspomniał o drugiej kucharce i jej potencjalnym stanie przedzawałowym, trzymając się ściany podniosła się do pionu. Jeszcze raz spojrzała na Koreańczyka i posłała mu słaby uśmiech wdzięczności, jednocześnie kiwając głową.
— Albo będę miała czym się zrzygać — mruknęła, chociaż nie wykluczała, że zaproponowane przez niego rozwiązanie mogłoby coś wskórać. Na razie jednak spojrzała na kucharkę i westchnęła cicho. Z całą pewnością nie chciała iść do piwnicy ani zdejmować zwłok, natomiast wyniesiona z domu empatia i chęć pomocy bliźniemu nakazywała jej zainteresować się stanem kobiety.
— Chcesz nam robić za obstawę? — spytała Azjatę, głową wskazując na pracownicę stołówki. Nie chciała go zmuszać do niczego, ale w tej sytuacji niekoniecznie chciała się od niego rozdzielać. W jej oczach był jedną z ostatnich normalniejszych osób w tym miejscu.
Podeszła do nauczyciela.
— My zaprowadzimy kucharkę do pielęgniarki — oświadczyła, wskazując na siebie i Koreańczyka, a następnie razem z nim przeszła do kucharki. Posłała pokrzepiający uśmiech do stojącej obok Sonii, słabe okoliczności spotkania.
Ukucnęła obok kobiety i powoli położyła dłoń na jej ramieniu.
— Przepraszam, słyszy mnie pani? — zaczęła niepewnie, ukradkiem zerkając na Ilseonga, Miała nadzieję, że jeżeli jej podejście było złe, to ją poprawi. Jednocześnie starała się nie spoglądać na wiszące nieopodal ciało. — Jest pani w stanie iść? Zaprowadzimy panią do pielęgniarki. — Wyciągnęła do kobiety dłoń, proponując tym samym pomoc we wstaniu.
Zabawa krwią zakrawała na głupotę, jednak jej zdaniem odgrywanie zainteresowanego losem ofiary było dobrym wyjściem jeśli chodzi o wtopienie się w tłum, więc sprawdzanie okien, szczególnie kiedy samemu nie wyszło się z tym pomysłem, a jedynie do kogoś dołączyło. Niemniej Ximene nie miała zamiaru wdawać się teraz w rozmowy z nauczycielem więc siedziała cicho, mieli ciekawsze rzeczy do roboty.
Ani dramat z paleniem papierosów ją nie interesował, ani mało ciekawe zadanie w postaci ściagania trupa. Do wejścia do piwnicy już ktoś się zgłosił, wobec czego Ximene powiedziała:
-To ja skupię się na kuchni. Kto idzie ze mną? rzuciła rozglądając się po innych. Może znajdą obiecany budyń, co sprawi, że ten dzień będzie lepszy. A jak nie, to zawsze ma lizaki o smaku coli w pokoju.
Gdy podczas sprawdzania okien nauczyciel zaczął oskarżać większość osób, Masashi zbyt bardzo się tym nie przejął, uznając, że jego manewr był bardzo sprytny. Stworzył tłum, który za nim poszedł, jednocześnie go o to otwarcie nie prosząc. Tym samym sprawdził okna i nie skończył na pozycji potencjalnego kozła ofiarnego, jak ta blondynka. Skinął tylko lekko głową w geście pokory, zdając sobie sprawę, że to ten nauczyciel, co według dyrcia bywa narwany i lubi, jak ktoś się go słucha. Gdy tylko Ichimonji obrócił głowę w innym kierunku, Japończyk powrócił do normalnej pozycji, po czym, mówiąc półszeptem do dziewczyn:
- Dziękuje, za dotrzymanie mi towarzystwa.
Z kamiennym wyrazem twarzy powędrował wzrokiem po całej sali, zastanawiając się nad kolejnym ruchem. Każda z danych mu opcji wydawała się być w pewien sposób zła. To co zostanie znalezione w piwnicy, może być kluczowe, dla udowodnienia niewinności wszystkich pierwszorocznych i zostawienie tego na barkach tej dwójki byłoby idiotyczne. Jednak nie miał zamiaru użerać się z chłopcem udającym misiowaty wymierającym gatunek, dla którego jest to wszystko zabawa, w ciemnej piwnicy Akademii. Kuchnia, w której niby doszło do bójki, byłaby sensownym miejscem do sprawdzenia. Gdyby nie fakt, że rzucą się na nią wszystkie głodomory, które usłyszały o kilkudziesięciu litrach budyniu, za których będzie musiał pewnie odpowiadać zbiorowo. Jeśli wybierze zdejmowanie ciała, poplami sobie ubranie i najprawdopodobniej, dzięki swojej chudej aparycji, zostanie przygnieciony, kilkudziesięcioma kilogramami martwej kobiety. A jeśli zaś pójdzie zanieść kucharkę do pielęgniarki lub zwyczajnie sobie pójdzie, Pan Paranoja może nie puścić tego bez echa.
Ostatecznie obrócił się w kierunku Ximene spokojnym głosem mówiąc:
- Również idę do kuchni.
Ryzyko pójścia tam wydawało się Japończykowi najmniejsze. Najwyżej zgłodnieje i sam coś zje. W końcu w szkole zabronione jest tylko palenie, nie jedzenie w miejscach do tego nie przeznaczonych. Chyba, że nauczyciel również to uzna za podejrzane. Jak to mówi znane prawnicze przysłowie "Znajdźcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf". Po drodze, zamierzał podnieść dwa papierki wskaźnikowe (jeśli ktoś nie stojący przy oknie nie weźmie ich szybciej Xd), uważnie przyglądając się jej właścicielce. Wiedział, że jeśli wykryje coś "niebezpiecznego" w jakimkolwiek jedzeniu, Collette będzie jeszcze bardziej podejrzana. Była w kuchni sama i udowodniła, że znała się na chemii. Mogła coś dosypać do tego tajemniczego budyniu, o którym mniej lub bardziej specjalnie wspomniała. Dlatego, chciał wyraźnie przeszyć ją wzrokiem, chcąc wyczytać emocje, jakie obecnie w niej drzemią, zanim zabierze się wraz z resztą chętnych na zwiedzanie kuchni.
-To spierdalaj
Wrócił do poprzedniego faceta i wcisnął mu kolejny dar. Na końcu podszedł do gościa, który wcześniej wspominał o tym, aby dokładnie się przyjrzeć jeszcze trupowi, tak jakby chciał ją do swojego fapfolderu zapisać w memories.
-Ile można oglądać trupa i dalej nic nie wiedzieć
Podał mu kanapkę ze szpinakiem. Rozpakował wtedy swoją z pasztetem i pomidorem, po czym wpakował ją do ust. Z racji tego, że był wysoki, wyciągnął grawerowany nóż zza płaszcza i sprawnym ruchem przeciął sznur, do którego była przywiązana kucharka. Na szczęście zdążył ją odepchnąć barkiem tak, że nie spadła w kałużę krwi i nie upierdoliła wszystkiego wokół. Odwrócił się w kierunku gostka, który wyglądał jakby nie wiedział co się właściwie stało.
-Ups, spadło mi- powiedział z pełnymi ustami, po czym przełknął żujący kęs. -Smacznego, jedz... marnie wyglądasz, jakiś blady jesteś, jakbyś zobaczył trupa czy coś
Podrapał się po głowie, po czym otworzył paczkę kwaśnych żelków.
- Weszłam tam, bo dostałam pozwolenie od Pani ze stanem przedzawałowym - burknęła
Stary cep, żona tyłka w nocy nie dała to innym życie zatruwa. Dam sobie głowę uciąć, że ma maksymalnie 11cm. Bezjajowiec Mimo wszystko usiadła na swoim stoliku obserwując otoczenie i bawiąc się palcami. Pomachała do chłopaka co powiedział, że palił w geście by się dosiadł- i tak jest na celowniku to co mu szkodzi. W pewnym sensie Colette była rad, iż nie musi szukać zabójcy. To szkoła zabójców. Mają do przesłuchania setkę uczniów- jej rola "zaangażowania" się wyczerpała. W pewnym momencie podszedł do niej ten dziwny gość na ostrych dragach. Postawił jej kawę przed oczami, jednak nim zdążyła podziękować wepchał jej w usta bułkę z.. padliną. Mimo wszystko Colette przełknęła mały kawałek- gdyż zawsze przełyka.
- Dzięki za kawę, ale bułki niestety nie mogę zjeść, chcesz się zamienić na jakąś z dżemem czy coś?
Wątpiła by była w niej jakakolwiek trucizna. Owy prawie gentleman nie jest na tyle wysublimowany by jego mały rozum pojął sztukę trucia.
Wzięła łyk kawki- jej ulubiona. Słodka, karmelowa latte. Z mleczną pianką. Może jednak na czymś się zna. Z rozkoszą piła ciepły napój. Ten chłopak zdecydowanie zachowywał się dziwnie- charakter gwiazdki? Na to wygląda. Przynajmniej jest zabawnie. Lecz po dziesięciu minutach z nim można stwierdzić, że ma zdecydowanie za mało kontaktów społecznych jak po chwili w otoczeniu innych musi robić z siebie clowna.
- Clowny są straszne -powiedziała do siebie na tę myśl.
Widząc jak cialo kucharki z hukiem spadło, Colette zrobiła się sztywna i dostała ciarek. Usłyszała krak przypominającym dźwięk łamanej kości.
Podciągnęła nogi do brody i się oparła o nie.
- Ktos tu będzie miał przesrane bardziej niż ja i Pan Papierosek - powiedziała beznamiętnym tonem
Chwila...
Ten gość pali?
Colette już wiedziała, że w najbliższym czasie trzeba będzie go zlikwidować. W imię czystej na świecie. Koniec z niższym sortem.
Od zawsze na zawsze.
Bez wyjątków.
Równie dobrze mogło być to na tyle częste, że już machali na to ręką i nie bawili się w jakikolwiek profesjonalizm.
Nie był jednak pewien, czy taka wizja go pocieszała.
Ja tutaj paliłem.
Zerknął w stronę źródła głosu i obdarował mężczyznę krótkim spojrzeniem. Nie wiedział, czy był to on czy też nie, bo jeśli się nie mylił, Ilseong musiał być wtenczas jeszcze na stołówce nieobecny. I chociaż nie popierał niestosowania się do zasad, tak jednak przyprowadził tu nauczyciela z nadzieją o zajęcie się w pierwszej kolejności tym, co najbardziej istotne — czyli, krótko mówiąc, morderstwem i być może dalej obecną na terenie akademii osoby, która za to morderstwo była odpowiedzialna. Niezależnie od charakteru tej szkoły, jednostki, które nie potrafiły utrzymać się w ryzach, należały do grupy niestabilnych, a niestabilni stanowili nie tylko zagrożenie, ale tak samo zaprzepaszczali sobie drogę ku profitów wynikających z ukończenia akademii. To tak, jakby dać komuś do ręki wędkę, a ten, zamiast łowić ryby, próbował nią wiosłować.
Kiedy stojąca obok niego Ramirez się odezwała, zerknął na nią.
— Niewykluczone, że zwymiotowanie też poprawi twoje samopoczucie — rzucił, a gdy zasugerowała zajęcie się kucharką, kiwnął tylko głową i poszedł za nią. Być może u pielęgniarki ta poczuje się bezpieczniej.
Stał obok nich, rozglądając się pokrótce, gotowy w każdej chwili pomóc członkini personelu w dotarciu na miejsce, kiedy już podniesie się z podłogi. Na tę chwilę jednak jego uwagę zwrócił nieznany mu jak dotąd mężczyzna, który ni stąd, ni zowąd zaczął dzielić się z ludźmi jedzeniem. Co więcej, jak gdyby nic odciął wiszącą pod sufitem kobietę.
Zlustrował go tylko spojrzeniem, nie pokazując po sobie specjalnej reakcji na jego zachowanie (i tak miał zaraz stąd wyjść, więc nie należało to do jego zmartwień), po czym pochylił się, coby pomóc kucharce wstać i otoczyć jej ramieniem swoje barki, tak aby nie straciła równowagi.
- Ja również pójdę do kuchni! W końcu ktoś musi osłaniać twój tyłeczek Piczko. - Puściła oko Ximene. Mimo że wcale nie chciała tam iść i szukać przygód to jeśli jednak coś tam w kuchni jest co potencjalnie mogło zagrażać życiu to zawsze lepiej było mieć wsparcie, tym bardziej że nie uśmiechało jej się szukanie nowego współlokatora. Tak jak było, było zajebiście, a zajebistych rzeczy się nie zmienia. Co prawda do kuchni szedł również Masashi, ale jako że nie znała go zbyt dobrze to nie mogła mu od tak po prostu zaufać. Tym bardziej że im więcej ludzi tym mniejsze szanse że faktycznie coś ich zaatakuje, w końcu była ich trójka.
- Karny jeżyk. - Jego twarz nie pokazywała żadnych emocji, a mina wskazywała że był całkowicie poważny. Mimo że wewnątrz chciało mu się śmiać. W końcu niecodziennie miał okazję sadzać na karnego jeżyka kogoś kto mógł być nawet starszy od niego.
Potem przeniósł wzrok na drugiego starszego mężczyznę, który próbował jakieś swoje mądrości wprowadzać. Ta szkoła to nie było miejsce na przeprowadzanie dochodzeń, nie szkolili tutaj policji tylko zabójców. Nie byli na zajęciach więc nie miał w tej chwili dostępu do tego kto, jak się tutaj dostał i kim był.
- A co ty kurwa z policji? Zresztą to nie jest istotne kim byłeś, bo skoro tutaj trafiłeś to albo zostaniesz zabójcą, albo zginiesz. Proste. Ale skoro... Nie zdążył dokończyć zdania bo nagle na stołówkę wszedł gość który zaczął dookoła kanapki rozdawać, na jego ofertę podniósł jedynie brew po czym usłyszał "spierdalaj". Brew Hisashiego podniosła się jeszcze wyżej ale nie zareagował. Poczekał sobie aż ten skończy. Po drodze odciął trupa jak gdyby nigdy nic i nadal rozdawał kanapki. Przynajmniej jeden problem był z głowy. Nie zamierzał mu jednak odpuścić tego znieważenia i zaszedł Malzadara i klepnął go w ramię. Gdy ten się odwrócił, momentalnie pięścią w twarz.
- Następnym razem staraj się zachować więcej kultury z osobami z którymi rozmawiasz bo możesz dostać kosę pod żebro. - Nie chodziło mu nawet o to jak odezwał się do niego. Było to bardziej ostrzeżenie że był w szkolę pełnej potencjalnych zabójców, z takim ciętym językiem to ktoś mu może ten język uciąć. Biorąc to pod uwagę dostanie w mordę nie było takie złe. Nawet jeżeli miałby stracić przez to przytomność.
- Wracając do tematu. Odcięcie trupa mamy z głowy, mamy też już 3 osoby chętne do kuchni, myślę że 3 osoby wystarczą. 2 osoby zabiorą mi stąd kucharkę, no to pozostaje kwestia trupa i piwnicy. Ty! Policjant, skoro taki zainteresowany jesteś dochodzeniem to proszę bardzo, trup jest twój. Możesz z nim zrobić co zechcesz byle na końcu mi stąd zniknął. Nie wiem, zakop go, wyrzuć na śmieci, po prostu się go pozbądź. Prawdziwy zabójca czasem musi się pozbywać ciał jeśli coś poszło nie po jego myśli. Ale dam ci kogoś do pomocy. - Spojrzał na Hasegawę. - Wy wyglądacie na podobnych wiekiem to może się dogadacie. Albo nie. Wszystko mi jedno, trup ma mi stąd prędzej czy później zniknąć.
Spojrzał na Collete siedzącą w dalszym ciągu na karnym jeżyku. - Dobra, ty pomożesz Pandzie przeszukać piwnicę i weź to, może wam się przydać. - Wręczył dziewczynie latarkę.
MG
Malzadar cios zadany przez nauczyciela był na tyle silny że mógł cię powalić a nawet pozbawić przytomności. Rzucasz K100 na siłę:
<31 - Jedyne co zdążyłeś usłyszeć to ostrzeżenie od nauczyciela po czym widziałeś już tylko ciemność +10% obrażeń
31 - 50 - Cios powalił się na ziemie, nie straciłeś jednak przytomności. Boli cię szczęka, co jakiś czas plujesz krwią i czujesz się nieco zamroczony. +5% obrażeń
>50 - Przyjąłeś cios jak mężczyzna, trochę ci obróciło głowę w bok, splunąłeś krwią ale ogólnie nic ci się nie stało.
Z racji tego że nie wiadomo jak to się skończy dla twojej postaci, nauczyciel nic nie powiedział o tobie ale jeśli nie stracisz przytomności to dostaniesz polecenie by dołączyć do Collete i Pandy.
Ximene, Masashi i Misako - Weszliście do kuchni, widać że doszło tutaj do walki, w niektórych miejscach widać krople krwi, nie ma jej jednak dużo, w kącie widać otwartą apteczkę i puste opakowania po bandażach. Na palniku wciąż stoi wielki gar z budyniem. Ogień został zgaszony, jednak sam budyń wciąż był jeszcze ciepły. Po podłodze walają się noże, patelnie i inne przedmioty kuchenne. Coś wam podpowiada, że nie jesteście tu sami, nie jesteście jednak w stanie stwierdzić skąd to uczucie.
Cesarea i Kim - Pomimo prób komunikacji z kucharką ta danej nie odpowiada, jest w zbyt głębokim szoku by cokolwiek z siebie wydusić, stosuje się jednak do waszych poleceń i nie stwarza problemów. Po drodze jednak zaczyna coś mamrotać do siebie, jedyne co jesteście wstanie wychwycić z jej mamrotania to, to że co jakiś czas powtarza "zabić". Co gorsza, gdy już docieracie do gabinetu pielęgniarki, okazuje się że jej nie ma.
Hasegawa i Ryozo - Trup leży obok kałuży krwi i wygląda na to że krew przestała się już sączyć. Możecie próbować zbadać ciało, pozbyć się go, albo próbować argumentacji z nauczycielem. Jeśli zdecydujecie się na badanie ciała To możecie zobaczyć na szyi ślady po sznurze, ale też ślady po tym jakby ktoś ją dusił. Pod paznociami widać było krew i ślady naskórka. Po przyjrzeniu się ranom ciętym można było wywnioskować że zostały one zadane podczas gdy ofiara jeszcze żyła, nikt jednak nie słyszał krzyków dochodzących ze stołówki. Prawdopodobnie gdy była cięta i wieszana, była już nieprzytomna, ale wciąż żyła. Nie wyglądało też na to żeby została otruta.
Panda, Arsene, Collete i Malzadar(?) - Wchodzicie do piwnicy a tam ciemno jak w d... Waszym jedynym źródłem światła jest latarka w rękach Collete. Rozglądając się na wejściu widziecie dużo pudeł i skrzyń. Wiele z nich jest zaklejonych lub zamkniętych na klucz. Widzicie jednak jedną skrzynie otwartą na oścież a w niej jest pełno noży, mieczy i innej broni białej. Widać jednak że nadgryzł je już ząb czasu gdyż widać na nich ślady rdzy, mimo tego jeśli weźmiecie je do rąk to wyglądają jakby wciąż nadawały się przynajmniej do obrony. Dookoła słyszycie wiele dźwięków, szmerów itp. To mogą być szczury, powiew wiatru, a może coś zupełnie innego?
Sonia - Chowając się w kącie nauczyciel nie zwrócił na Ciebie nawet uwagi uznając że po prostu postanowiłaś wyjść. Jeśli jednak chcesz wrócić to musisz się dołączyć do którejś grupy lub zaczepić nauczyciela w następnym poście. Lub nadal siedzieć w kącie i czekać aż zostaniesz zauważona.
MIEJSCE AKCJI - PIWNICA
Dobra, pociągnął Arsene za rękę i zaciągnął do wejścia do piwnicy. Oczywiście ciemno, jak w dupie. Można było się tego spodziewać. - Ej poświeć trochę. - Przymrużył oczka, aby móc coś zauważyć. Same pudła i skrzynie. Może było tam, coś ciekawego? Jedna była otwarta i to do niej podbiegł. Wyciągnął noże, bo to broń, w której był dobry. W zasadzie wyciągnął ich dwanaście, chowając je w różne skrytki swojego ubrania i butów. Widać było, że robił to nie pierwszy raz. Wyprostował się. - Wy też lepiej, coś weźcie. Nigdy nie wiadomo, kto się na nas rzuci - zarzucił łapy na kark i przesunął się obok, rozglądając się przy tym jeszcze. Nie rozsądne byłoby rozdzielanie się teraz.Po swojej grupie nie spodziewał się nie wiadomo czego, ale miał nadzieję, że nikt nie zginie. Chociaż mogli padać trupem. Wyjątkiem był Arsene, który był jego przyjacielem i w jego obronie był gotowy stanąć. Nagle pod jego nogami przeszedł się szczur. Jaki uroczy! Taki puszysty i ten ogonek!
|
|