Dojście do siebie było trudne, cholernie trudne bo jedyne co pamięta to mrok, ciemność, strach. Strach, który kazał jej uciekać, wydostać się i to czym prędzej, drapała, gryzła, wierzgała na tyle na ile miała sił. Jednak oprawca, a może i kilku (nie była sobie pewna ilu ich było) byli silniejsi i to zdecydowanie a ona im zacieklej walczyła tym szybciej traciła siły, aż w końcu opadła z nich poddając się nieznanemu. Jedyne co pamięta to moment zdjęcia wora z głowy i to miejsce. Co się w sumie stało? Gdzie u diabła była? Gdy tylko doszła do siebie z szoku, jaki odczuła dotarło do niej, że jest sama. Znajdowała się sama w jakimś pokoju. Jednak zaraz doszła do siebie i zdecydowanie zaczęła szukać wyjścia. Musiała opuścić to miejsce, musiała wrócić do babci. Przecież będzie jej szukać, będzie się martwić, panikować. Zapewne wezwie policję! Dźwignęła się na nogi, które swoją drogą były niemal jak z waty by po chwili ruszyć przed siebie. Szukała wyjścia, szukała kogoś kto jej powie gdzie iść. W końcu znalazła się w przestronnym miejscu, na pierwszy rzut jakby hol w jakiejś rezydencji czy szkole prywatne, stoliki i krzesełka...ciekawe. Wówczas dostrzegła w oddali postać więc ruszyła biegiem przed siebie, na moment się zawahała. A co jeśli to ta sama osoba, która ją tutaj sprowadziła? Nie dowie się jeśli się nie zbliży prawda? Więc wzięła wdech i krzyknęła z całej siły.
- Hej Ty! Poczekaj!
Ruszyła pędem w stronę nieznajomej postaci.
- Em...możesz mi powiedzieć jak się stąd wydostać? Jestem tutaj przez pomyłkę. W sumie...nawet nie wiem gdzie jestem. Albo lepiej...może pokierujesz mnie do jakiegoś komisariatu albo coś...muszę zgłosić jedną sprawę...Więc jak? Gdzie mam iść?
Zagadnęła starając się być w miarę spokojna. Przecież wszyscy tutaj nie mogli być źli prawda? No trafiła nie tam gdzie powinna, ale to przecież można naprawić prawda? Bo można...chyba. Rozejrzała się niespokojnie dookoła jakby zastanawiając się czy gdzieś tutaj jest ktoś kogo mogłaby znać.
Wtedy właśnie usłyszała za sobą czyjeś wołanie, a jego ton wskazywał, że wołająca dziewczyna za mocno do serca wzięła rozpaczliwe krzyki przedstawicielek płci żeńskiej w horrorach, gdzie goni je jakiś psychol. Oczywiście Ximene zatrzymała się, odwróciła w jej kierunku i uniosła brew do góry w niemym pytaniu. A kiedy dziewczyna skończyłą mówić, Ximene przez chwilę była cicho i jej się po prostu przyglądała, a potem po prostu wybuchnęła głośnym śmiechem i chwilę zajęło jej zanim się opanowała, musiała zakryć usta, żeby się nie opluć.
Chiquita, tutaj nie ma żadnego...komisariatu. Chyba mało wiesz o tym miejscu co nie? Nie wiem, nikt nie płacił mi za przeprowadzenie programu orientacyjnego dla uczniów. Ale jedyne sposoby by stąd wyjść, to skończyć tą szkołę, albo próbować wyjść na własną rękę i skończyć...jako ofiara rychłej dekapitacji. puściła oko do dziewczyny i poklepała ją dłonią po policzku.
- Co do cholery...czemu ja...ja nawet nie wiem co to za miejsce! Jaka cholera jasna szkoła, dawno szkołę skończyłam...wiem, wagarowałam etc...ale no zemsta tak? Babka stwierdziła, że to dobra nauczka? Niech się pierdoli nie mam zamiaru bawić się w jej gierki!
Wybuchła, w końcu wybuchła starając się opanować i nie naskoczyć na nieznajomą, swoje słowa kierowała typowo w pustkę, która je otaczała. Jeśli to jakiś test, jeśli ta stara krowa uznała, że to będzie dobra zabawa za te wszystkie lata...warknęła pod nosem starając się odgonić wszystkie myśli. Wzięła kolejny wdech, wypuściła powietrze i zmierzyła kobietę przed sobą. Kim ona w ogóle była?
- Dobra, co to za miejsce i czemu nikt mi nic nie wyjaśnił? Gdzie jest jakiś ciul odpowiedzialny za to wszystko?
Zapytała starając się uspokoić.
-Jak masz zamiar tutaj zemdleć, to lepiej walnij whisky czy coś, jak tutaj zemdlejesz i się rozłożysz na podłodze to raczej ciężko będzie Ci odrobić straconą reputację. stwierdziła dosyć rzeczowo, bo sama nie wyobrażała sobie, żeby się tak ośmieszyć już na wejściu. Zapewne istniała duża różnica pomiędzy nimi, bo Ximene bardzo chciała tutaj być i nie mogła się doczekać kiedy zajęcia się na dobre rozpoczną.
Słysząc słowotok z ust dziewczyny nie do końca wiedziała o co jej chodzi, jednak miała ochotę nią mocniej potrząsnąć. Naprawdę Akademia powinna chyba zadbać o jakiś program orientacyjny bo takich rozstrzęsionych lasek i facetów pewnie będzie więcej. A jak jeszcze raz taka osoba ją zaczepi, to chyba Ximene nie będzie miała tyle cierpliwości by się z nią użerać.
-To Akademia, która Cię nauczy jak dobrze, szybko, skutecznie mordować by nikt Cię nie złapał. A gdzie dokładnie jest ktoś odpowiedzialny, tego nikt nie wie, pojawia się i znika. Chodź ze mną. powiedziała i złapała dziewczynę za ramię, by nie mogła protestować i podprowadziła ją w róg holu, jeżeli szczęście im dopisało to byłby tam jakiś mały barek i mogły zamówić whisky.
-Radzę Ci szybko wziąć się w garść, inaczej szybko stąd wyjdziesz, ale nogami do przodu
- W dupie mam reputację i to miejsce. Whisky z chęcią bym wypiła gdybym wiedziała gdzie je dają...
Mruknęła bo fakt, na trzeźwo to raczej tego nie zdzierży. Poza tym, kobieta wyglądała na zadowoloną z tego miejsca. Cholera jasna, gdzie ona trafiła do domu czubków czy co? Skutecznie mordować...ma zostać zabójcą... spojrzała na kobietę przed sobą i już miała zaprotestować gdy ta nagle złapała ją i pociągnęła za sobą. Westchnęła pod nosem słysząc słowa dziewczyny.
- Szkoła zabójców? Chcesz powiedzieć, że trafiłam do szkoły dla morderców? Nie jestem taka...do cholery nie jestem żadnym zabijaką.
Westchnęła i zacisnęła pięści z wściekłości, co to w ogóle miało znaczyć, oni tutaj wszyscy postradali rozum i tyle. Postanowiła jednak przytakiwać i udawać, że oczywiście wierzy w te całe brednie, ale jak tylko spotka kogoś normalnego (bo jej zdaniem to wszystko nie jest normalne) to po prostu popyta i dowie się prawdy. Toż to nie mogła być rzeczywistość. Przecież ludzie wiedzieliby o takim czymś, policja by przecież rozbiła to wszystko bo co jak co, ale szkoła zabójców? Dobre sobie.
- Dobra, powiedzmy...że to prawda, to co powinnam tutaj robić? Przecież nigdy broni w dłoni nie trzymałam, nie potrafię zabijać...
Pociągnęła dalej za język próbując się dopytać czegoś więcej. Jednocześnie rozglądając się dookoła. Musiała poznać otoczenie i postarać się poznać więcej osób, może ktoś tutaj jest również więziony? Może znajdzie więcej takich osób totalnie rozbitych i zaskoczonych jak ona sama. Musiała spróbować to rozgryźć.
-Żartujesz? To miejsce jest zajebiste. Dziewczyna naprawdę nie potrafiła docenić ile ta szkoła daje nowych szans. Tak owszem, można stracić życie, ale tylko jak się jest totalnym lamusem prawda?
Słysząc jej kolejne słowa po raz kolejny parsknęła śmiechem.
-'Nie jestem taka' to najbardziej głupi i nadużywany zwrot jaki słyszałam. Tak samo mówi każda puta, zanim ktoś nie ściągnie jej majtek i jej porzadnie nie wyrucha. Potem już nie może bez tego żyć. Tak samo będzie i z byciem 'zabijaką'. zrobiła w powietrzu cudzysłów. Sama Ximene już zabiła i bardzo jej się podobało to uczucie, teraz pragnęła się nauczyć jak robić to lepiej i bardziej skutecznie.
-Co powinnaś robić? To co w każdej szkole. Uczyć się. Oni już Cię nauczą posługiwać się bronią i znajdziesz swój ulubiony styl. Może masz dobrego cela i nadajesz się na snajpera, a może nadajesz się do zaskakiwania ofiary od tyłu i podżynania gardła. Kto wie, jakie ukryte talenty masz w sobie, w których sama nie masz pojęcia?
- Em...no powiedzmy...
Przyznała nie do końca będąc pewnym tego co mówiła. Miejsce zajebiste? No nie była tego taka pewna. Może i faktycznie było to miejsce całkiem zajebiste, a może wręcz przeciwnie. Odpowiedź nieznajomej nie do końca się jej spodobała.
- Nie masz pojęcia co mówisz.
Przyznała zaciskając zęby miała chęci po prostu jebnąć pięścią w stół i tyle by ją widzieli, ale fakt że była tutaj ledwo kilka godzin dodawało jej nieco sił i odwagi, że może jednak coś się wyjaśni i będzie zdecydowanie inaczej, że wyjaśni się to wszystko, to całe nieporozumienie. Sonia w ogóle, nie przyjmowała do wiadomości, że mogłaby tutaj trafić, że w ogóle ktoś ośmielił się ją tutaj wcisnąć.
- Albo wyjaśni się wszystko i wrócę do domu. Babka, dostaje zielonej gorączki na pewno...
Mruknęła pod nosem bo jednak nie do końca wierzyła, że to wszystko jest przemyślanym posunięciem. W końcu ona tutaj? W Akademii zabójców?! Nie, zdecydowanie nie...
- A jeśli nawet byłoby to prawdą...
Wzruszyła ramionami bo nie chciała nawet o tym myśleć. W głowie miała tysiące myśli, tysiące pytań, na które miała niebawem dostać odpowiedź.
- Jedynymi talentami jakie posiadam to pakowanie się kłopoty...a to raczej każdy potrafi...
Wzruszyła ramionami obojętnie bo dla niej było to zdecydowanie normalnym posunięciem, każdy miał coś na sumieniu, każdy miał jakieś "ale" w końcu nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro.
- No dobra...to skoro tak...gdzie jest...nie wiem dyrektor? Ktoś kto odpowie mi na pytania w sensowny sposób?
Zapytała unosząc brew z nadzieją, że jest tutaj jakiś dyrektor albo ktoś, kto zarządza tym wszystkim. Musiała z nim lub nią, się spotkać i obgadać wszystko. Nie miała zamiaru zostawać tutaj dłużej niż to konieczne!
-Nie powiedzmy, tylko tak jest. Nauczysz się zajebistych umiejętności, których nie jeden by pozazdrościł, zarówno ofensywnych jak i defensywnych. Myślę, że na dobrą sprawę jesteśmy grupą szczęściarzy. Nawet jeżeli część z nas wyjedzie stąd nogami do przodu. Cóż, pech. stwierdziłą wzruszając ramionami. Cóż poradzić ona byłą teraz całkowicie szczera w swojej radości z przybycia tutaj. Dla niej to prawdziwa szansa, a jeżeli ona będzie w gronie tych, którzy wyjadą stąd nogami do przodu, cóż to będzie po prostu znaczyło, że nie była zbyt dobra.
No i kolejne słowa nieznajomej wywołały u dziewczyny śmiech.
-Dobrze wiem co mówię. I nic się już nie wyjaśni, wszystko jest jasne. Ktoś tutaj uznał, że jesteś z jakiegoś powodu dobrym materiałem na zabójcę. Raczej nie masz innego wyboru niż po prostu się uczyć i słuchac co do Ciebie mówią. Ximene chyba nie mogła dać dziewczynie lepszej rady na tym etapie, a przynajmniej sama nie mogła na nic lepszego wpaść. Cóż nie była mistrzynią w udzielaniu dobrych i pomocnych rad, to fakt.
Jak mówiłam, musisz odkryć w sobie ukryte talenty, nie to co znasz. Dobra, teraz to chyba zaczynała brzmieć jak Mistrz Yoda, czy inny Jedi.
Dyrektor pojawia się wtedy kiedy on sam uzna to za stosowne.
- Jasne...talenty...chyba do bójek...
Parsknęła pod nosem i pokręciła głową, bo nie widziała w sumie plusów tego wszystkiego. Ale no przecież była tutaj ledwo kilka godzin. A przynajmniej tak sądziła.
- No dobra...czyli chcesz powiedzieć, że pojawia się tylko wtedy kiedy uzna, że ma na to chęci? To jakaś kpina...
Jęknęła, bo nawet dyby chciała się czegoś dopytać, dowiedzieć za diabła nikt nic nie odpowie bo oczywiście nikogo w tym czasie nie będzie. PIEKNIE.
- To tego...wybacz, że zawróciłam głowę. Pójdę już...tam...
Machnęła gdzieś w tył dłonią, mniej więcej w stronę pokoju, z którego przyszła. Jeśli jej nie zatrzymała, zgarnęła swoje cztery litery i zniknęła jakby się przy tyłku paliło.
|
|