wolność to być wolnym, a nie na smyczy psem
Miejsce urodzenia: Japonia, Tokio
Wzrost: 172 cm
Waga: 68 kg
Przynależność: Bookworm
Znaki szczególne:
— Jego oczy zmieniają natężenie barwy - w cieniu przypominają głęboki niebieski, w świetle szarość wpadającą w błękit;
— Blizna na plecach (nóż) oraz klatce piersiowej (postrzał);
Sposób przyjęcia: Porwanie
Słyszałeś...? To Skowyjce...
Nazwa gangu nie wzięła się znikąd. Plotka głosi, że każdy z członków musiał przejść ceremonię, w której trakcie to należało wypić napar z błękitnych chabazi i wyć do księżyca niczym burek. Wpisane informacje w dokumenty policyjne wcale nie były przydatne, ani profesjonalne. Z każdą kolejną przeglądaną stroną sprawa handlu narkotykami w północnej części Tokio sprawiała wrażenie infantylnej zabawy przedszkolaków z patykami i pokrzywami. A jednak było to niebywale poważne.
Dwunasta z minutami. O równej piętnaście po miało się odbyć wejście do hangaru Skowyjców, w których to przeprowadzona miała zostać transakcja. Ryozo jak zwykle maczał swoje chude, długie paluchy w temacie narkotyków i to nie wcale po to, by ich próbować. Istotnym było, żeby przeszkodzić w możliwej sprzedaży, kupnie białego proszku. Ogień krzyżowy, to w nim mieli zamknąć przestępców. Grupa pierwsza wchodziła od strony wschodniej hangaru, przez wejście dla personelu. W drugiej zaś, to tu znajdował się komendant, ustalono wejście przez magazyn. Część z policjantów już w tym czasie zaczęła upewniać się, że w postawionych dookoła skrzyniach znajdą białą zdobycz. Możliwe, że właśnie to zgubiło policję, która tak bardzo dała plamę, że aż zrobili z niej dżem. Kątem oka Ryozo dostrzegł jedynie, że krwawi z łydki, nie miał czasu na dłuższą analizę swoich ran. Wystrzelał wszystko, co miał w magazynku. Jego broń pozostała pusta, rzucona gdzieś w kąt, jakby w nadziei, że gdyby mężczyzna zginął, to ktoś ją odnajdzie i będzie w stanie złapać sprawców. Szarpnięty za kołnierz nie spodziewał się nałożenia mu czarnego worka na głowę.
Przestały wyć... To zły znak...
Dobre sobie. Cała akcja stała się jednym wielkim żartem wymalowanym na ścianie hangaru niebieską farbą. Słuch po komendancie zaginął. A jedyne co po nim pozostało, to kałuża krwi wraz z odrzuconym na bok pistoletem.
Komu się tak naprawdę naraził? Sam nie wiedział, dopóki nie zdjęto mu z głowy czarnego kapturka, jak dla jakiegoś kata... którym miał wkrótce, jak się okazało, zostać. Podobno wiedział zbyt wiele, widział zbyt wiele, a jego wytrwałość i umiejętności sprawiły, że nie sposób było go zabić. Słyszał w trakcie transportu, że lepiej będzie jak po prostu zmieni swój punkt widzenia, skoro już punkt leżenia został z przymusu zmieniony. A jeśli chciałby się stawiać, to straciłby życie. No, nie prędko mu do grobu... Jeszcze.
Teraz czeka tylko kostucha...
The sweetest howl
— Należał do wydziału do spraw zwalczania narkotyków.
— Jego stopień w policji to komendant.
— Jego pseudonim "Shirai" znaczy biały. Według tego co usłyszeć można było na posterunku policji pseudonim wziął się stąd, że zawsze widzi się Ryozo w białych rękawiczkach maczającego palce w białym proszku. Jakby miał przez to cokolwiek dostrzec...
— O narkotykach wie dosłownie wszystko. Od produkcji po dystrybucje. Nic dziwnego też, że został wrzucony do grupy, która je rozprowadza. Jednak będzie to dla niego wyzwaniem, gdyż tak jak dotąd musiał zapobiegać ich rozprzestrzenianiu, tak teraz dokłada cegiełkę do ich stworzenia.
— Nie jest duszą towarzystwa. Nie umie tańczyć, a podczas imprez jest tym, który jako pierwszy podeprze ścianę. Nie ma kompletnie słuchu muzycznego, słoń nadepnął mu na ucho.
— Ryozo bywa dość agresywny. Nie znosi sprzeciwu, ani nie godzi się na jakieś pomyłki. Dla niego raporty powinny być idealne, więc gdy zasiadł na stanowisku komendanta policji zrobił się jeszcze bardziej surowy.
— Ma słabość do czerwonego wina wytrawnego. Najlepiej z dobrym mięsem. Wybredny gad, nie zje byle czego.
— Jego zdaniem, jeśli ktoś ma jakieś powołanie powinien starać się to rozwijać, a nie strugać wariata przed innymi. Szlifowanie swoich umiejętności sprawia, że stajemy się czymś perfekcjonistami.
— Swoich podwładnych traktował raczej... znośnie, wolałby nie mieć łatki "szefa tyrana", ale i takie sytuacje się zdarzały, że nie był w stanie się pohamować.
— Za młodu uczył się taekwondo oraz judo. Lubi siłować się na rękę, ale najbardziej rzucać nożem do celu. Odkąd sam został nim zaatakowany w wieku 24 lat postanowił sam się w tym wyspecjalizować.
— Ze względu na to, że większość swojego życia mieszkał sam nauczył się gotować. Nie przeszkadza mu też sprzątać. Ma manię czystości, lubi gdy wszystko jest na swoim miejscu i gdy nie ma dookoła syfu.
— Nie rozmawia o swojej rodzinie, ani o swojej przeszłości, woli unikać tego tematu. Powodem takiego zachowania jest to fakt, że pochodzi z rodziny, która nie przykładała wagi do uczuć i relacji. Dla jego rodziców najważniejsze było uznanie, opinia innych oraz poszerzanie wpływów.
The strongest growl
|
|