RSS
RSS
Cesárea María Ramírez Aristeguieta
bannière
Forum jest własnością personelu i jego członków. Zakaz kopiowania treści forum.

Academy UmbrellaFORUM SZKOLNE · AVATARY ANIME/MANGA/RYSUNKOWE · 250*420

Akademia Umbrella od setek lat zajmuje się wykształceniem młodych osób oraz przygotowaniem ich do życia. Nie jest to jednak taka zwykła szkoła, jaką każdy z nas zna. Nudne lekcje historii, topiąca mózg matematyka, pisanie sprawozdań? Nic z tych rzeczy, gdyż ta szkoła zajmuje się szkoleniem przyszłych zabójców. Strzelanie, alchemia, bezszelestne poruszanie się – to tylko część zajęć, na jakie uczniowie tutaj uczęszczają. Sama szkoła znajduje się na niewielkiej wyspie, o której niewiele osób ma pojęcie. Cała instytucja jest trzymana w ścisłej tajemnicy, a jedyną grupą osób, które o niej wiedzą, to absolwenci, pracownicy oraz zarząd tej szkoły. Obecni uczniowie nie są zaliczani do tej kategorii, gdyż podczas ich nauki nie mogą oni opuścić wyspy. Ci, którzy zostali wysłani bądź zgłosili się do tej szkoły, nie mają innego wyjścia, jak uczyć się fachu zabójcy. Każdy, kto nie zdał do następnej klasy, ma obowiązek powtórzenia roku, a jeśli ktoś decyduje się przedwcześnie odejść, automatycznie podpisuje na siebie wyrok śmierci, poniewa takie osoby podlegają eksterminacji. Próby ucieczki również na nic się zdadzą, bo każdej osobie przebywającej na wyspie, włącznie z kadrą szkoły, zostaje wszczepiony chip, a szkoła ma podgląd na to, gdzie się każdy znajduje. Na samej wyspie prócz szkoły znajduje się również miasteczko, w którym żyją ludzie – nie jest to jednak normalne miasteczko, jak każdy z nas mógłby sobie wyobrazić, gdyż pełni ono rolę więzienia. Wysyłani są tutaj ludzie, którzy zostali całkowicie wydaleni ze społeczeństwa, czy to za kradzieże, morderstwa, gwałty etc. Nikogo więc nie dziwi tutaj, jeśli ktoś umrze lub zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach. Oprócz miasteczka znajduje się też tutaj arena, gdzie corocznie odbywają się zawody, na których ludzie walczą, nie trzymając się żadnych zasad. By wygrać nie trzeba jednak zabijać swojego przeciwnika, a wystarczy wykluczyć go z walki, jednakże „wypadki” się zdarzają. Prawda?

staffeux
11.09.2021Rozpoczął się kolejny event. Co to za trup?
29.08.2021Dziękujemy za wzięcie udziału w naszym pierwszym mini evencie.
27.08.2021Otwarcie forum
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Cesárea María Ramírez Aristeguieta  :: dział postaci :: KARTY POSTACI :: KOBIETY |
 
Cesárea RamírezClass I A
# Cesárea María Ramírez AristeguietaPią Sie 27, 2021 8:27 pm


"Tepeu", Cesárea María Ramírez Aristeguieta
Para aquellos que hacen la guerra






Data urodzenia: 25/05/1995
Miejsce urodzenia: San Cristóbal, Táchira, Wenezuela
Wzrost: 169 cm
Waga: 64 kg
Przynależność: Elite

Znaki szczególne: Tatuaże
Sposób przyjęcia: Rekomendacja absolwenta




Opis postaci

Historia Cesárei w dużej mierze jest spuścizną jej rodziców; ich marzeń, celów, osiągnięć, a także przeszłości samej w sobie. Z resztą to oni stoją za uczestnictwem dziewczyny w grupie Elite, bo do tej pory, praktycznie trzymana pod kloszem, sama z siebie nie osiągnęła wiele.

Jej ojciec — Pedro Francisco Ramírez Aristeguieta (ur. 1973) — pochodzi ze zwykłej, średniozamożnej rodziny zamieszkującej przedmieścia San Cristóbal. Jej matka natomiast — Fernanda Isabella García Velásquez (ur. 1975) — wywodzi się z rodziny policjantów. Stróżami prawa był dziadek Fernandy, jej ojciec (aktualnie komendant policji stanu Táchira) oraz brat (współcześnie zamieszkujący i pełniący służbę jako detektyw w Kanadzie).

Pedro i Fernanda poznali się na Uniwersytecie Andyjskim. W dniu ślubu mężczyzna miał 21 lat i posiadał już tytuł licencjata ekonomii, natomiast Fernanda miała zaledwie 19 lat i była w trakcie zdobywania tytułu z kryminologii. Tak samo jak ich rodziny, nowożeńcy byli osobami wierzącymi i praktykującymi. Z tego powodu też ich córka urodzona niecały rok później (1995) otrzymała imiona powiązane z religią.
Oboje przenieśli się na studia zaoczne: Fernanda wychowywała córkę, Pedro natomiast pracował na pełen etat, a do tego od 1997 roku należał do Ruchu Piątej Republiki — lewicowej partii politycznej. Przez te wszystkie aktywności Cesárea niewiele czasu mogła spędzać z rodzicielem, a przynajmniej do momentu, jak w 2000 roku obronił pracę doktorską. W związku z tym od zawsze dobrze kojarzyły jej się niedziele — właśnie te dni tygodnia spędzali w całości wspólnie. Począwszy od posiłków i wizycie w kościele, a na spacerach, grach i wycieczkach kończąc.

Pod koniec 1998 roku ich rodzina powiększyła się o nowego członka — chłopca, któremu nadano imiona Diego Alberto (gdzie pierwsze imię odnosiło się do świętego Juana Diego — mężczyzny, któremu objawić się miała Matka Boska z Guadalupe). Cesárea szybko przywiązała się do młodszego brata, jednocześnie stając na rzęsach, by choć trochę pomóc matce w opiece nad nim, szczególnie, gdy ta próbowała ukończyć studia magisterskie.

W 2001 roku Cesárea zaczęła swoją edukację w szkole podstawowej. Była dobrą, jednak nigdy nie wybitną uczennicą, Od początku nie lubiła matematyki, parę lat później wzgardziła dodatkowo chemią. Najlepiej szły jej języki (hiszpański i angielski, w starszych klasach łacina, francuski i włoski), historia i paradoksalnie geografia. Dodatkowo, ze wszystkich prac nawiązujących do Karla Marxa, Che Guevary i Simóna Bolívara dostawała najwyższe stopnie w klasie — na początku była to zasługa wsparcia jej ojca, jednak siłą rzeczy szybko wchłonęła ich ideologię, a także to, co pisano o nich w lekturach. Za swoje wypracowanie na temat Hugo Cháveza jako idola i człowieka wartego naśladowania, na jednym ze szkolnych apeli otrzymała na oczach wszystkich uczniów nagrodę.
Podczas, gdy dla jednych to, co pisała o Chávezie było czymś niesamowitym, dla niej to była codzienność podsłuchana w domu i przelana na papier. W dużej mierze były to zredagowane cytaty Pedro, który właśnie w jego partii politycznej się znajdował i promował go zarówno poza domem, jak i w nim.

Na początku 2003 roku całą rodziną postanowili pojechać na weekendową wycieczkę — ot, zwykłą, prostą, odprężającą. Nie opuścili nawet stanu, bo wybrali się w okolice Santo Domingo leżącego nad rzeką Apure. Jednak gdy po nocy spędzonej pod namiotem wszyscy się obudzili, okazało się, że nie ma z nimi Diego.
Po parunastu godzinach poszukiwań policyjni nurkowie wyłowili go z rzeki. Chłopcu miało udać się wyjść z namiotu, a następnie przejść paręnaście metrów i wpaść do wody.

Śmierć Diego Alberto wstrząsnęła obiema rodzinami. Co chwilę swoje trzy boliwary wtrącała a to rodzina Fernandy, a to Pedro. Wszyscy doszukiwali się winnego, obarczając siebie nawzajem nawet, gdy zupełnie nie miało to sensu. Wtedy też ojciec Cesárei po raz pierwszy sięgnął po alkohol w celu "topienia smutków". Być może w ostatniej chwili udało się jej i matce odciągnąć go od potencjalnego nałogu. Pomimo tragedii w tle, pozostali silni, wspierając się wzajemnie. Między sobą nigdy nie próbowali obarczyć się winą, jednak długi czas zajął im chociaż częściowy powrót do normalności.
Od tamtego dnia dziewczyna nie potrafi wyzbyć się lęku przed “ruchomą” wodą. Nie wejdzie nawet do najpłytszej rzeki, pomimo tego, że potrafi pływać. Do morza czy oceanu wejdzie tylko z kimś, ale nie dalej niż jest w stanie poczuć grunt pod stopami. Nie boi się pływać w jeziorze, ale w tych z kolei wciąż czuje dyskomfort. Dlatego od tamtej pory jedynym miejscem do pływania, w którym czuje się rzeczywiście odprężona, jest basen. Najlepiej strzeżony lub także w obecności kogoś innego. Stresuje ją za to przejazd mostem nad rzeką, lub, co gorsza, przejście piesze.

Pedro piął się po szczeblach kariery politycznej w przystępnym tempie, jednocześnie wykładając ekonomię na lokalnym uniwersytecie. W 2007 roku Ruch Piątej Republiki i parę innych partii połączyło siły w Zjednoczoną Partię Socjalistycznej Wenezueli (PSUV). W 2012 roku Hugo Chávez wygrał kolejne wybory, chociaż wkrótce potem zachorował. Pedro natomiast został wicegubernatorem stanu Táchira, jako, że samym gubernatorem został jego przyjaciel z partii imieniem José.
Zostanie wicegubernatorem jednego z największych stanów Wenezueli znacząco podniosło poziom życia rodziny na całą kadencję, a więc pięć lat. Dużą część zarobionych pieniędzy — jak to ekonomista — zainwestował za granicą, co wkrótce potem zwielokrotniło zasoby ich rodzinnego konta. Niemały procent musiał jednak zostać przeznaczony na własne bezpieczeństwo i dalszą, prywatną edukację Cesárei. Wskaźnik porwań w Wenezueli rósł z każdym rokiem, a razem z tym obawy rodziców przed utratą drugiego dziecka. Z tego powodu dziewczyna podjęła się studiów (kierunek: nauki polityczne) ale w trybie indywidualnym. Na wszelkie zajęcia była odwożona z obstawą ochroniarską.

Od pewnego momentu dziewczynie zaczęła doskwierać samotność. Chociaż wciąż miała znajomych z poprzednich szkół, powoli zaczynał jej się urywać kontakt z nimi. Nie miała natomiast dostępu do poznawania nowych ludzi ze względu na nadopiekuńczość jej rodziców i wspomniany indywidualny tok nauczania. Nie mogła wychodzić na imprezy na miasto, a na ewentualne domówki razem z nią jechali obstawiający wejście ochroniarze. Na tyle na ile mogła zaczęła zawierać anonimowe przyjaźnie przez Internet, w ten sposób poznając ludzi z całego świata — ludzi, których i tak nigdy nie miała zobaczyć na oczy, ani nawet przyznać się do tego, kim jest. Jak bliższych znajomych zaczęła także traktować co poniektórych ochroniarzy, czasem wychodząc z nimi na zakupy, spacery albo zwierzając im się z najgłupszych pierdół.
Jako, że nie miała zbyt wielu rozrywek, wciągnęła się w gry komputerowe. Wkrótce po tym, w ramach “zadośćuczynienia” za wieczny szlaban, rodzina importowała jej z Kolumbii Playstation i Xboxa. Niechętnie, w końcu to “takie amerykańskie”, jednak po długich namowach zgodzili się. W ten sposób przyłożyli się do nowego hobby córki, początkowo graniczącego z uzależnieniem. Przynajmniej tak długo, jak w kraju nie zaczęły być problemy z prądem.
Pomimo tego, że niczego jej nie brakowało z rzeczy materialnych, chciała pójść do pracy. Oczywiście ten pomysł również został zgaszony prawie tak szybko, jak tylko się pojawił.

Na przełomie lat 2012 i 2013 zmarł Chávez i Wenezuela wybrała nowego prezydenta. Wkrótce potem zaczęła się katastrofa, którą zapoczątkował nagły spadek cen ropy (ze sprzedaży której utrzymywało się państwo) oraz polityka nowego lidera. Pedro próbował wykorzystać swoją pozycję i coś wskórać, jednak nie chciał zostać uznanym za zdrajcę partii. Osobiście był przeciwny znacznej ilości działań prezydenta, a niechęć tę przelał na rodzinę szybciej, niż ta sama poznała się na wybrańcy narodu oraz poprzednika.

Gdy w 2017 roku gubernatorem stanu została przedstawicielka innego ugrupowania, kadencja Pedro także się zakończyła. Został Prezesem Zarządu Okręgowego PSUV w San Cristóbal. Z bólem obserwował postęp inflacji i kryzysu, kolejne embarga i emigrację ludzi z kraju. Tak samo jak po śmierci syna, sięgnął po alkohol — tym razem jednak potrzebował wsparcia specjalistów, aby wyjść z nałogu. Gdy znów był w stanie, przez długi czas rozważał kandydowanie do parlamentu, ale wtedy wraz z Fernandą wpadli na pomysł pomocy społeczeństwu.

Grupa Libertadores. Nazwą kojarzyć miała się z bohaterem Ameryki Południowej, Simónem Bolívarem. Z początku zarówno cel, jak i działanie były szczytne: Pedro zarządzał funduszami i zamówieniami produktów pierwszej potrzeby, takimi jak żywność, leki czy akcesoria higieniczne. Fernanda organizowała transport do Táchiry (najczęściej z Kolumbii) oraz (na tyle, na ile się dało) dodatkowych fundatorów. Jako córka komendanta przekonała ojca, by wyznaczył zaufanych funkcjonariuszy policji do pomocy w dystrybucji towarów. Uczestnictwo ich wszystkich jednak miało być tajemnicą, aby partia nie uznała Pedro za przeciwnika prezydenta, który to uważał, że Wenezuela nie potrzebuje pomocy, bo wszystko się w niej układa.
Jak się jednak okazało, przewóz i dystrybucja towarów były najtrudniejszymi elementami układanki. Pedro zmuszony był posłużyć się łapówkami. Z czasem zmienił się także towar: z niektórymi dostawami do Wenezueli wjeżdżała broń, a czasem pod przykrywką także z niej wyjeżdżała. Nierzadko były to również narkotyki. Wiedział o tym jedynie Dr Ramírez, który wstydził się tych działań, ale jednocześnie zbierał fundusze na dalsze wspieranie Wenezuelczyków w potrzebie.

Cesárea nie była zbytnio wtajemniczana w Libertadores pomimo tego, że miała już ponad dwadzieścia lat. Wiedziała, że coś się dzieje, jednak zawsze była zbywana hasłami, że “ma się uczyć” i, że “lepiej dla niej, by nie wiedziała wszystkiego”. W końcu jedno złe posunięcie miało wydać wszystkim, kto stał za, jak to nazywali, fundacją.

Po śmierci Diego, dziewczynie wydawało się, że jej rodzina jest niezniszczalna, że ze wszystkim sobie poradzą i nic nie da rady ich rozdzielić. Myliła się jednak. Któregoś wieczora podsłuchała jedną z wielu na tym etapie kłótni rodziców — chodziło o fundację, ale dalej nie wiedziała, co takiego się miało w niej dziać. Fernanda, jak to stereotypowa Latynoska, była bardzo temperamentna, toteż przez pół nocy Cesárea słyszała, jak jej matka rzuca naczyniami, przekleństwa i co i rusz dźwięki walki ze szwankującą zapalniczką.
Następnego dnia kobieta oświadczyła córce, że chce wyjechać do brata, do Kanady. Twierdziła, że w Wenezueli nie miało ich spotkać nic więcej poza biedą i głodem, nawet z pozycją ojca i jej pracą w policji, za którą od kraju dostawała bonusy. Chciała, aby Cesárea jechała z nią.
Matka zaczęła się pakować. Ojciec próbował ją przekonać, by została. Dziewczyna natomiast nie wiedziała, co ze sobą począć; nie chciała, by ta rodzina się rozpadła.

Wyprowadzka Fernandy została przerwana, jednak nie w taki sposób, w jaki Cesárea sobie życzyła.
O tym, że jej matka zginęła, dowiedziała się od ojca. Ten wrócił do domu, zapłakany i uścisnął ją bez słowa, gdy ta grała w grę wyścigową na jednej z konsol. Jak się w końcu okazało, na mieście trwały protesty antyrządowe. Fernanda została trafiona zbłąkanym pociskiem, który miał być przeznaczony dla któregoś z protestantów.
Z czteroosobowej rodziny zostali tylko oni.

Libertadores trwało. Cesárea została wtajemniczona i zastąpiła matkę, wszystko inne natomiast działało w ten sam sposób. Z ciekawością obserwowała jednak to, jak zmieniał się jej ojciec. Ze skromnego marzyciela o wolnej i bogatej Wenezueli zaczął stawać się o wiele śmielszy w swoich działaniach. Zdesperowany, można było powiedzieć. Tłumaczyła to sobie jednak dalszą żałobą po utraconych członkach rodziny.

Nie wszystko jednak szło tak, jak sobie tego życzyli. Któregoś dnia jej ochroniarze niemalże siłą zawieźli ją pod ambasadę Gwatemali. Nie miała pojęcia dlaczego, ani nawet czemu tam. Jak się później okazało — wydało się, że jej ojciec stał za Libertadores i kazał znaleźć córce schronienie, na wypadek, gdyby ludzie partii mieli po nich przyjść.
Ale nie przychodzili.
Wróciła do domu, aby dowiedzieć się, że jej ojciec od ludzi prezydenta dostał… pochwałę. Uwierzyli, że rozdawał on jedynie paczki rządowe zasłużonym mieszkańcom, jednocześnie nabijając poparcie głowie państwa.
Sami "zainteresowani" natomiast, ubodzy mieszkańcy Táchiry, zaczęli traktować jej ojca rzeczywiście jak wyzwoliciela. Nowego Hugo Cháveza, a nawet Simóna Bolívara. Gdy rozniosła się (znana dotąd tylko paru osobom) wieść, że stracił syna i żonę, uznano go także za współczesnego męczennika. Teraz mieli jednak komu bezpośrednio dziękować za wsparcie. Wielokrotnie, niby to w tajemnicy, słyszał, że ci ludzie będą na niego głosować, jeżeli będzie kandydował na jakieś wyższe stanowisko.

Gdy w 2019 roku przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, a jednocześnie główny przeciwnik prezydenta, zaczął nawoływać do powstania przeciwko władzy, Cesárea wykorzystała nieobecność ojca i wymknęła się z domu bez ochrony. Wraz ze znajomymi pojechała wziąć udział w protestach — wiedziała, że jeżeli aktualny prezydent ustąpi, przewodniczący ZN rozpisze nowe wybory, być może motywując w ten sposób jej ojca do kandydatury. Szybko jednak miała pożałować swojego “buntowniczego zrywu”, bo kiedy w pewnym momencie oddzieliła się od przyjaciół, została uderzona przez któregoś ze zwolenników prezydenta. Upadła na ulicę, wskutek czego nie była w stanie uciec zbliżającej się policji i w ten sposób trafiła do aresztu.
Oczekując na dalsze postępowanie, podsłuchała strażników, którzy zastanawiali się nad tym, gdzie została zabrana część ze zwolenników opozycji. Zdaniem mężczyzn już paręnaście osób miało zostać przeniesionych do innego aresztu przez odgórne decyzje, z tym, że te padały coraz częściej.
Jak można się domyślić, gdy dzięki inicjatywie ojca i dziadka została wypuszczona, oboje byli na nią wściekli. I chociaż dziadkowi szybko przeszło (w końcu była jego ukochaną wnuczką!), Pedro suszył jej głowę przez kilka dni, a przez pierwsze godziny krzyczał na nią tak długo, że aż ochrypł. Krótko rzecz ujmując: wybił jej z głowy chęć do podobnych spontanicznych działań w przyszłości. Pod koniec awantury jednak… pochwalił ją za nieugiętą, obywatelską postawę i niechęć do nieudolnie rządzącego prezydenta. Nawet, jeżeli sam mógł mieć nieprzyjemności związane z tym, że jego córka stanęła wtedy po stronie partii Wola Ludowa (VP).

Któregoś wieczora Pedro znów się upił. Cesárea nie widziała go nigdy w aż tak złym stanie jak wtedy. Usiadła obok i w ciągu paru minut dowiedziała się całej prawdy stojącej za jego samopoczuciem.
Dowiedziała się, że to on stał za śmiercią matki — ta miała się dowiedzieć o przemycie broni i narkotyków, chciała odejść, a on bał się, że go wyda. Wiedział, że będzie w okolicy protestu, toteż wynajął najemnika do upozorowania przypadkowego zabójstwa.
Dowiedziała się o, jak to ujął, "błędach", które popełnił. Błędach, przez które ginęli ludzie, których obiecał chronić.
Dowiedziała się także, że... jej ojciec chciał przejąć władzę w państwie. Twierdził, że nurt "socjalizmu XXI wieku" mógł się udać. Ba, miał się udać, tylko nowy prezydent źle go poprowadził. W sobie samym zaczął widzieć zbawcę narodu i znawcę dużej ilości dziedzin potrzebnych do utrzymania kraju. Jego poczucie odpowiedzialności za ludzi, których uratował przerodziło się w kompulsywną chęć zawładnięcia każdym aspektem ich życia, powodowaną przez poczucie własnej wyższości. W końcu, jak sam uważał, "bez niego by sobie nie poradzili". Nie wspominając już o fakcie, że on sam zrobił więcej niż cały świat i Stany Zjednoczone, którymi z resztą tak bardzo gardził.
Ostatecznie dowiedziała się, że chciał, by... pojechała do Japonii, do Akademii, która miała ją nauczyć zabijać. Pedro chciał, by jego córka umiała się bronić, a do tego liczył na jej wsparcie w odbudowie państwa. Miała być gotowa pozbyć się przeciwnych mu polityków i w ten sposób wpływać nawet na wyniki wyborów.
Nie myśląc nad tym długo, zgodziła się. Jak się później okazało, do tej szkoły należał także syn szefa ochrony jej ojca i to stąd on, a później ona, dowiedzieli się o tej instytucji.

Całkowicie zaślepiona wizją i ambicjami ojca, Cesárea zgodziła się na wyjazd do Akademii. Zanim jednak to nastąpiło, zdecydowała się zmienić swoje nazwiska z Ramírez García na Ramírez Aristeguieta.
Skąd ta nagła zmiana? Dziewczyna uznała, że chęć odejścia jej matki od jej tak “wspaniałomyślnego” ojca “tylko dlatego”, że ten zgodził się na import i eksport broni i narkotyków do uzbierania pieniędzy na wspieranie Wenezuelczyków było… zwykłą zdradą. I właśnie za zdrajczynię uznała matkę, od której postanowiła się odciąć, całkowicie przejmując nazwiska ojca.

Kilka miesięcy przed swoim wyjazdem do Akademii, Cesárea María rozpoczęła przyspieszony kurs obsługi broni palnej. Pod okiem Pedro uczyła się od jego szefa ochrony oraz syna mężczyzny. Dziewczynę interesowały militaria, jednak nigdy nie miała szansy na jakąkolwiek styczność z bronią. Najbardziej upodobała sobie karabin wyborowy i to na nauce jego obsługi spędziła najwięcej czasu. Dowiedziała się także jak korzystać z karabinu maszynowego, pistoletu oraz noża i dokładnie w takiej kolejności rozkładały się też jej umiejętności: broń biała okazała się być czymś, do czego kompletnie nie miała drygu.

Na parę tygodni przed wyjazdem do Akademii, ojciec ponownie ją zaskoczył. Opowiedział jej historię swoich przodków, a mianowicie, że był, a co za tym idzie ona też, spokrewniony z jednym z majańskich władców. Jego rodzina wywodzi się z Gwatemali i to właśnie tam miał urzędować legendarny król. Dla pogłębienia wiedzy o swoich przodkach, zaczął jej opowiadać różne ciekawostki co jakiś czas. Dziewczyna szybko zainteresowała się tym tematem, wskutek czego w ciągu paru kolejnych dni zdecydowała się na trzy tatuaże powiązane z Majami: Kukulkana, symbol słońca i tradycyjne poziome linie.
Dzień przed wyjazdem Pedro wręczył córce kilkuset stronicową książkę o tych indiańskich ludach. Jedyne, co powiedział na temat lektury, to to, że “ona jej wiele wyjaśni”.

Za książkę zabrała się już na pokładzie samolotu do Japonii. W trakcie tak długiej podróży szybko wyłapała dziwne zbiegi okoliczności związane z jej przeszłością. Składanie ofiar z dzieci w cenote, dla boga deszczu — Chaaca? Składanie ofiar z jeńców wojennych?
Chociaż wciąż nie miała okazji o to zapytać bezpośrednio, zrozumiała, że między innymi za śmiercią jej brata i tajemniczymi “przenosinami” przeciwników politycznych jej ojca z więzienia mogło stać coś więcej niż zwykły przypadek. I to właśnie analizą tego postanowiła się zająć podczas czasu wolnego w Akademii.

dodatkowe

W związku z pochodzeniem z religijnej rodziny otrzymała imię po meksykańskiej Służebnicy Bożej (Cesárea Ruiz de Esparza y Dávalos). Jej ojciec zwykł żartować, że wybrał to imię przez skojarzenie z cesarzami. Na tym etapie jednak nie jest już pewna, czy to rzeczywiście był żart. Na drugie imię natomiast ma María, jak duża część Latynosek i sama Matka Boska.
Używa na zmianę dwóch pseudonimów. Pierwszym z nich jest po prostu jej nazwisko: Ramírez, i nim posługuje się "na codzień". Drugim jest Tepeu. Z tego jednak korzysta tylko, kiedy rzeczywiście zależy jej na nie zostaniu rozpoznaną przez przeciwnika, tak więc w ten sposób przedstawia się podczas zadań "wagi państwowej". Tepeu wywodzi się z majańskiego języka K'iche' i oznacza władcę, zdobywcę, zwycięzcę.
Posiada cztery tatuaże: "rękaw" na lewej ręce z Kukulkanem; podobiznę Simóna Bolívara otoczonego wieńcem laurowym ze wstążką w kolorach flagi Wenezueli na przedramieniu prawej ręki; trzy poziome kreski na łydce oraz majański symbol słońca na prawym barku.
W związku z powyższym rozważała także skaryfikację, ale ostatecznie spieniała.
Aby przybliżyć się do Majów, poza analizą materiałów na temat nich samych, zaczęła się także interesować astronomią.
Uwielbia tańczyć. To, że rusza się, jakby połknęła kij od szczotki to inna sprawa. Niestety po paru głębszych nie omieszka pokazać braku umiejętności w tej dziedzinie całemu światu.
Zafiksowana na punkcie znajdywania nowej muzyki. Jej playlisty przez to są... za długie.
Fanka militariów i środków transportu. Mało osób uzna przejazd podmiejskiego autobusu za taką frajdę.
Jest świetna w gry wyścigowe. Uważa, że najnowszą Forzę Horizon ulokowano w Meksyku specjalnie dla niej (chciałaby).
Sniper


Cesárea Ramírez
Academy Umbrella

Specjalizacja :
Sniper
Pseudonim :
Ramírez / Tepeu
Wiek :
26
Obrażenia :
5%

Academy UmbrellaGame Master
# Re: Cesárea María Ramírez AristeguietaPią Sie 27, 2021 11:08 pm








Witaj w Akademii Umbrella

Po przyjęciu do naszej akademii konieczne jest wypełnienie informatora, który będzie ci potrzebny w dalszych rozgrywkach. Mamy nadzieję, że przetrwasz tę naukę, ponieważ musisz pamiętać, że za złamanie zasad lub nieukończenie szkoły grozi ci całkowita likwidacja.




Academy Umbrella
Academy Umbrella

Pseudonim :
Academy Umbrella
Wiek :
0
Obrażenia :
-

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach